8 października 2014

Rozdział Ósmy

Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy po przebudzeniu, to niewielka karteczka leżąca obok mojej twarzy na poduszce. Nie do końca jeszcze przytomna przesunęłam wzrokiem po krótkim tekście.
„Oj, Mai nie byłaby zadowolona. Rozumiem jednak chwile słabości. O niczym się nie dowie. Widzisz, jakiego masz cudownego, wyrozumiałego chłopaka, skarbie? Też cię kocham, J.”
Treść niewielkiego zwitka papieru natychmiast mnie rozbudziła. No i wprawiła w niemałe otępienie.
Ale… jak to? Jet o wszystkim wie? I jaki chłopak?!
Ze złością podarłam kartkę i cisnęłam jej resztkami w ścianę. Potem ukryłam twarz w dłoniach. A więc Jet wie. Wszystko skończone.
Ale jak to możliwe? Przecież go nie było… Blefuje! Na pewno blefuje!
Nie… To niemożliwe. Jet jest zwinny, potrafi cicho sie poruszać. A wczoraj było tak ciemno, że nie zauważylibyśmy go nawet, gdyby stał przed nami.
Nie zdążyłam jednak nawet do końca przeanalizować wszystkich opcji, gdy drzwi do mojej sypialni otworzyły się.
-Dzień dobry, kochanie. -Jet z promiennym uśmiechem wparował do środka z tacą z jakimś pieczywem, sokiem i paroma innymi smakołykami, na które nie zwróciłam jednak uwagi. Byłam zbyt wściekła. Chłopak zamknął za sobą drzwi. Nie odzywałam się jednak. Podejrzewałam, że gdybym spróbowała to zamiast cokolwiek powiedzieć po prostu bym się na niego rzuciła.
-Nie w humorku? Patrz, twój kochany Jet przyniósł ci śniadanie do łóżka. Kto inny by tak o ciebie zadbał? Jak dzisiaj czuje się moja przeurocza dziewczyna? -był wybitnie szczęśliwy. Miałam ochotę zedrzeć mu ten irytujący uśmieszek z twarzy za pomogą Magii Wody.
-Nie nazywaj mnie tak.-wysyczałam jedynie.
-Ale jak, skarbie? Swoją dziewczyną? Ale dlaczego? Skoro jesteśmy parą… -chyba zauważył moje mordercze spojrzenie, bo zaśmiał się krótko. -Ah, rozumiem, mała. Wolałabyś być z Zuko, prawda? Nie przejmuj się, gdy jego dziewczyna się o wszystkim dowie to na pewno będzie wolny i do wzięcia… -Jet odstawił tacę na moją szafkę nocną.-A ja jej tą wiedzę udostępnię. -ruszył ku drzwiom.
Nie odzywałam się. Jednak w chwili, gdy dotknął klamki zdałam sobie sprawę, że on posunie się do wszystkiego, alby tylko osiągnąć swój chory cel, którym aktualnie byłam ja. A Zuko przecież nie zasłużył na to, żeby Jet niszczył mu życie…
-Zaczekaj…! -zawołałam za nim. Wiedział, że mnie złamie. Od razu się zawahał.
-Tak…? -zamruczał rzucając mi powłóczyste spojrzenie.
-Która godzina? -powiedziałam pierwsze, co przyszło mi do głowy. Po jego minie domyśliłam się jednak, że to go nie przekona. Przez chwilę walczyłam sama ze sobą, po czym westchnęłam cicho.-Skarbie…?
Na twarzy chłopaka ponownie pojawił się tryumfalny uśmiech.
-Za pół godziny masz trening. Smacznego, kochanie. Poczekam na ciebie na miejscu.-odparł z uśmiechem i opuścił moją sypialnię.
Nie miałam jednak ochoty na jedzenie. Złapałam za tacę i cisnęłam nią w drzwi, gdzie jeszcze kilka chwil temu znajdowała się twarz mojego nowego „chłopaka”.
Szybko ogarnęłam się i ruszyłam na trening. Musiałam się wyżyć. Nie spieszyłam się jednak. Nie miałam ochoty oglądać Jeta. Jedno musiałam mu przyznać-sprytnie to sobie wykombinował.
Miałam zamiar powiedzieć o wszystkim Zuko, ale wiedziałam, że to nie jest dobry pomysł. Wściekłby się i na pewno nie pozwoliłby się szantażować. Wtedy Jet wszystko wyjawiłby Mai, a jeśli „dobrze by poszło” to i wszystkim dookoła. Tego musieliśmy uniknąć.
Gdy w końcu pojawiłam się na dziedzińcu, Iroh od razu zaczął mówić. Starałam się trzymać z daleka od Jeta, ale nie było to możliwe.
-Dziś znów będziemy pojedynkować się parami. Teraz jednak będzie to wyglądać nieco inaczej, bo postanowiłem pomieszać składy. Aang i Suki-wy zmierzycie się z Sokką i Toph. Zuko, Mai, Zuko, wy zmierzycie się z Jetem i Katarą. -oznajmił Iroh.
Zacisnęłam dłonie w pięści. Każdy, byle tylko nie on!
-To chyba nie powinno być trudno, co, kochanie…? -usłyszałam pełen satysfakcji głos Jeta, gdy podszedł i przytulił mnie od tyłu. Spuściłam wzrok i zacisnęłam wargi. Wolałam się nie odzywać-i tak nie miałabym mu nic miłego do powiedzenia.
-Może skupiłbyś się na treningu, a nie na obłapianiu wszystkich dziewczyn w okolicy, co Jet? -usłyszałam nieco zirytowany głos Zuko. Nie spojrzałam jednak na niego. Nie mogłam przecież powiedzieć mu prawdy, bo to by wszystko zniszczyło.
-Ja zajmuję się tylko swoją dziewczyną, czego nie można powiedzieć o tobie … odpowiedział mu rozbawiony głos „mojego chłopaka”. Domyślałam się, że Zuko jest zaskoczony, ale nie miałam zamiaru niczego mu wyjaśniać, nie ważne jak bardzo bym chciała.
-Koniec dyskusji, zaczynajcie trening! -pospieszył nas Iroh. Co mieliśmy zrobić? Zaczęliśmy ćwiczyć.
Nie mogłam się jednak skupić. Właściwie wcale nie myślałam. Ta sprawa nie dawała mi spokoju. Wiedziałam, że powinnam powiedzieć Zuko. Poza tym może on mógłby jakoś mi pomóc, coś na to zaradzić? Doskonale wiedziałam, że by mógł. Problem w tym, że to zniszczyłoby jego związek i reputację. To nie byłoby fair. Jet jest moim problemem i nie powinnam mieszać w to Zuko. Ani nikogo innego.
-Kataro, uważaj! -krzyk Jeta zmusił mnie do powrotu do rzeczywistości. W ostatniej chwili zauważyłam lecący w moją stronę sztylet Mai i padłam na ziemię.
-Wszystko w porządku? -zapytał wyraźnie zatroskany. Co jak co, ale musiałam przyznać, że naprawdę się o mnie martwi.
-Tak, jasne… -mruknęłam jedynie zdawkowo, próbując wstać. Jednak, gdy tylko stanęłam, moją prawą kostkę przeszył silny ból, nogi się pode mną ugięły i ponownie wylądowałam na ziemi. Podszedł do mnie Iroh.
-Kataro, wszystko dobrze? -zapytał uważnie mi się przyglądając.
-Tak, tylko… -mruknęłam „wyrabiając” z powietrza nieco wody. Przyłożyłam otoczone nią dłonie do bolącej nogi. Woda nieco zabłysła, jednak nic się nie stało.-Chyba mam coś z nogą. Nie mogę się uleczyć.-dodałam.
-Zabiorę ją do medyka. Ktoś powinien to obejrzeć.-oznajmił natychmiast Jet.
-Daj spokój, nie żartuj.-mruknął nieco kpiąco Zuko. Widząc spojrzenie Iroh natychmiast jednak się poprawił.-To znaczy… Miałem na myśli, że ja to zrobię. Ty masz w końcu złamaną rękę, a ona nie może iść.
-Z moją ręką jest wszystko dobrze! -odwarknął Jet, kompletnie ignorując to, że jego ramię nadal spoczywa w temblaku.
-Jet, Zuko ma rację.-odezwał się Iroh i położył dłoń na ramieniu chłopaka.-Weźmiesz ją do medyka? -poprosił swojego bratanka.
-Jasne.-odparł bez wahania chłopak, zupełnie ignorując wybitnie wymowne spojrzenie Mai.
Podszedł do mnie i wziął mnie na ręce. Złapałam go za szyję, nie chcąc upaść, a on ruszył do wyjścia z dziedzińca.
-Twój chłopak pewnie teraz piorunuje mnie wzrokiem, co…? -zapytał szeptem rozbawiony Zuko, gdy już znaleźliśmy się parę metrów od nich.
-To nie jest mój…! -urwałam nim zdążyłam dokończyć. Teoretycznie Jet był moim chłopakiem, nie mogłam zaprzeczyć. Odruchowo zerknęłam w jego kierunku. Zuko miał rację.-A poza tym… Nie widziałeś chyba miny swojej dziewczyny.-odparłam nieco złośliwie, jednak oboje nie mogliśmy powstrzymać ukradkowego śmiechu.
[...]
-To tylko skręcona kostka. Nic poważnego. Wypocznij, za kilka dni wszystko powinno wrócić do normy. Gdyby ból nie dawał ci spokoju to polecam zimne okłady, na pewno pomogą.-oznajmił medyk, kończąc owijanie mi stopy bandażem.
-Dziękuję.-odparłam z uśmiechem i powoli pokuśtykałam do drzwi. Wyszłam i zamknęłam je za sobą.
-I jak? -usłyszałam zatroskany głos. Zuko stał obok drzwi, oparty o ścianę i lustrował mnie wzrokiem.
-Co ty tutaj robisz? Myślałam, że wrócisz na trening...-odpowiedziałam nieco zaskoczona. Szybko jednak zreflektowałam się i postanowiłam odpowiedzieć na jego pytanie.-To nic poważnego. Mam nie obciążać nogi przez najbliższe kilka dni i powinno być w porządku.-dodałam i wzruszyłam ramionami, posyłając chłopakowi lekki uśmiech.
-Czekałem na ciebie.-odparł chłopak i podszedł do mnie.-Chyba nie sądziłaś, że wrócę na trening i zostawię cię, gdy ledwo możesz chodzić? -zaśmiał się i wyciągnął do mnie ręce, gotów znów mnie nieść
-Nie, nie! -zaprzeczyłam gwałtownie i odsunęłam się o krok, a raczej o podskok, bo ciągle utrzymywałam się na jednej nodze-To naprawdę nie jest konieczne. Ja sobie poradzę. Ty wracaj. Iroh pewnie się niepokoi...-zaczęłam tłumaczyć, jednak chłopak całkowicie zignorował moje słowa. Podszedł bliżej i ponownie wziął mnie na ręce.

-Trudno. Najwyżej będzie się martwić te kilkanaście minut dłużej.-odpowiedział rozbawiony i zadziornie puścił do mnie oczko.

7 komentarzy:

  1. Jej! Teraz to ja jestem pierwsza ;D
    Pięknie ci to wychodzi. Super mi się czytało i czekam na więcej ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! <3 Chyba jakoś lżej mi się pisze, gdy jestem chora. Będę musiała dzisiaj pisać rozdział na sobotę, bo aktualnie mam problem. :D
      Przy okazji zapraszam na mój kanał na YT, bo zrobiłam swój pierwszy filmik i chciałabym poznać wasze opinie ;)

      Usuń
  2. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW

    Kocham to ^.^ *bije brawa i się kłania*
    Nic dodać nic ująć.

    A teraz takie pytanie. Jak zrobiłaś, że twojego tekstu nie idzie skopiować? Też tak chcę *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! <333 Naprawdę miło mi to słyszeć... czytać.^^
      Co do blokady kopiowania tekstu:
      http://zapytaj.onet.pl/Category/007,010/2,7597054,Jak_ustawic_blokade_kopiowania_na_blogu.html
      Przy okazji zapraszam też na swój kanał na YT. Nudziłam się, więc zrobiłam swój pierwszy filmik i byłabym wdzięczna za opinie :)

      Usuń
    2. Wrzuć link u mnie w spamie, bo tu kopiować nie idzie nawet komentarzy XD

      Usuń
  3. Hej, świetnie piszesz. Masz może gdzieś 15 rozdział. Bardzo chcialabym go przeczytać. Przy okazji zapraszam na mój blog, zakazany-owoc-milosci.blog.pl

    OdpowiedzUsuń