26 października 2014

Rozdział Trzynasty

Podróż trwała znacznie dłużej niż przypuszczałam, przebiegała jednak też znacznie spokojniej. Zarówno ja, jak i Zuko mogliśmy w jej trakcie porządnie wypocząć. Nie rozmawialiśmy za dużo. Zuko czuwał w dzień, ja w nocy. W międzyczasie odsypialiśmy. Dzięki temu mieliśmy jednak co najmniej kilka godzin ciszy i spokoju na dobę. Mogliśmy przemyśleć sobie wiele rzeczy. To naprawdę mi odpowiadało. W pałacu Władcy Ognia ciągle ktoś się kręcił, nie można było narzekać na brak towarzystwa. Nawet we własnej sypialni rzadko kiedy mogłam być sama. Gdy to się już jednak udało to nie na długo. Mimo wszystko cisza między nami nie wydawała mi się ciężka czy krępująca. Dogadywaliśmy się bez słów.
Lądowaliśmy tylko co dwa lub trzy dni, gdy kończyły nam się zapasy. Podejrzewaliśmy, że podróż będzie trwać maksymalnie tydzień... ale w obie strony. W rzeczywistości jednak do Nimong dotarliśmy po siedmiu dniach.
Zuko nie zdążył jeszcze nawet zasnąć po tym, jak go zmieniłam, a miasto pojawiło się na horyzoncie. Pogoda nie była tak zła jak przypuszczaliśmy-chyba w trakcie naszej podróży zdążyło się tutaj przejaśnić.
-Zuko...? Chyba jesteśmy na miejscu.-zawołałam do chłopaka, gdy Appa zaczął leniwie krążyć nad miastem. Chłopak natychmiast zerwał się na nogi i rozejrzał.
-Rzeczywiście, nareszcie dotarliśmy. Wyląduj gdzieś pod bramą miasta. Appa się nie zmieści, będzie musiał zostać na zewnątrz. Po wizycie u dowódcy tutejszych jednostek przyniesiemy mu coś do jedzenia.-zaproponował chłopak. Skinęłam głową i zaczęliśmy lądować.
-Poczekaj tutaj, Appa. Niedługo wrócimy.-po lądowaniu poklepałam bizona po głowie i zsunęłam się z jego karku.
-Idziemy? -zapytałam Zuko.
-Jasne.-odparł z westchnieniem i ruszyliśmy w stronę bramy miejskiej.
Była ona otwarta. Teraz chyba pierwszy raz poczułam, że wojna się skończyła. Zazwyczaj wszystkie miasta były szczelnie zabarykadowane. Coś mi jednak nie pasowało...
-Dlaczego mają otwarte bramy, jeśli wieść o zakończeniu wojny do nich nie dotarła? -zapytałam chłopaka idącego obok.
-Nie wiem...-odparł z namysłem.-Może po prostu nie przekazali tych wieści ludziom na morzu? Ale to też bez sensu, skoro pogoda już się uspokoiła...-zaczął zastanawiać się Zuko.
Dotarliśmy do "dyżurki". Nie była pusta, ale stało się coś, co zaskoczyło nas jeszcze bardziej. Żołnierz, którzy wpuścił nas do środka był widocznie w trakcie pakowania. Co więcej, na widok Zuko dosłownie padł na kolana.
-Panie... Czymże zasłużyliśmy sobie na twoją wizytę? -zapytał z szacunkiem, nie unosząc nawet wzroku. To był niezły szok dla nas obojga. Wiedzieli o końcu wojny, wiedzieli o zmianie władcy...
Zuko nakazał mu wstać, po czym zapytał:
-Co robisz?
-Oh, to... Pakuję się. Zgodnie z zasadami po wojnie mamy wracać do Narodu Ognia, a więc...
-Wszyscy wracają? -przerwał mu Zuko.
-Owszem, Panie.
-Oddziały morskie też?
-Oczywiście.
-Nikt nie szykuje się do ataku? Więc co z tym listem? -chłopak wyglądał już na nieco zirytowanego.
-Ale... Z jakim listem? Nic stąd nie wysyłano od kilku tygodni... -odpowiedział nieco zaskoczony mężczyzna. Wymieniliśmy z Zuko porozumiewawcze spojrzenia.
-Gdzie możemy spokojnie porozmawiać...?-zapytał chłopak z wyraźną rezygnacją w głowie.
-Zostańcie tutaj. Ja i tak właśnie się wyprowadzałem. Przebyliście długą drogę, odpocznijcie... -zaproponował były żołnierz.
Zuko skinął jedynie głową.
-Dziękujemy...-mruknęłam cicho, gdy mężczyzna opuszczał niewielkie pomieszczenie.
Spojrzałam na Władcę Ognia. Przysiadł na łóżku.Widziałam, że był nieco zagubiony. Ale nie on jeden.
-Musimy wracać.-oznajmił stanowczo.-Musimy dowiedzieć się, o co chodzi... Jeśli tam coś się stało to...
-Nie, Zuko. Musimy odpocząć. Appa też. Zmęczeni im nie pomożemy.-przerwałam mu zdecydowanie.-Zbierz myśli. Pójdę nakarmić Appę. Naprawdę, powrót teraz nie ma sensu... Jesteśmy zbyt zmęczeni. Pomyśl o tym...-dodałam już nieco ciszej i wyszłam z dyżurki.  Targ znajdował się niedaleko. Mimo późnej godziny udało mi się dostać kilka główek kapusty, które zaniosłam bizonowi.
-Dziś tu zostajemy. Odpocznij, Appa...-mruknęłam cicho, głaszcząc zwierzaka. Chciałam dać chwilę Zuko, by mógł pobyć sam. Potrzebował ogarnąć sytuację. Swoją drogą, sama miałam z tym problem.
W końcu na własne oczy widzieliśmy ten list. Byliśmy we właściwym mieście... Wniosek był prosty-ktoś chciał wyciągnąć Zuko z pałacu. Wiedziałam, że chłopak sam do tego dojdzie i martwiło mnie to. Byłam pewna, że będzie chciał wracać. To jednak byłoby niedorzeczne. Oboje byliśmy przemęczeni. Długa podróż wykończyła jednak nie tylko nas, lecz takle dla zwierzaka. Appa nie byłby w stanie teraz odbyć drogi powrotnej. Musiał odpocząć, przynajmniej kilka godzin.
Wróciłam do dyżurki. Zuko nadal siedział w tym samym miejscu. Wyglądał jednak nieco spokojniej, o ile można było to tak nazwać.
-Wszystko w porządku...?-zapytałam cicho i rzuciłam mu uważne spojrzenie.
-Nie... Ale masz rację. Musimy odpocząć. Wyjedziemy jutro.-odparł zrezygnowany. Ściągnął koszulę i położył się.-Mam wszystkiego dość...
-Nie ty jeden...-mruknęłam ściągając płaszcz, po czym położyłam się na drugim łóżku.
-Trzeba się tym zająć...-stwierdził niechętnie, po czym ziewnął.
-Racja. Ale to jutro...-mruknęłam sennie. Przymknęłam oczy i odpłynęłam do słodkiej krainy snu.
Rano chyba oboje poczuliśmy się lepiej. Po śniadaniu postanowiliśmy przygotować się do powrotu. Nakarmiliśmy Appę i wyruszyliśmy w drogę powrotną.
[...]
Tym razem podróż przebiegała bardzo podobnie. Robiliśmy dłuższe postoje, jednak lecieliśmy szybciej.  Popołudniu, dokładnie dwa tygodnie po naszym wylocie wróciliśmy do pałacu.
-Katara! -pierwszy dopadł mnie Jet, potem Sokka i Aang. Musiałam przyznać, że brakowało mi ich.
Kątek oka zauważyłam, jak Mai rzuca się na siłę Zuko. Ten jednak odsunął ją od siebie i podszedł do Iroh. Chłopak jednak nie zdążył się nawet odezwać-jego stryj zaczął mówić pierwszy.

-Dwoje więźniów uciekło. W tym Azula. -oznajmił na powitanie.

~
Przepraszam, że rozdział tak opóźniony, kochani :c
Wiadomo, pechowa trzynastka ;) 
Teraz postaram się jednak, by wszystko było na czas. Mam nadzieję, że Wam się spodoba :3

22 października 2014

Rozdział Dwunasty

Gdy się obudziłam, byłam już sama. I bardzo dobrze. Miałam tylko nadzieję, że przed wyjazdem nie spotkam Jeta. On naprawdę nie był taki zły, jednak metody, jakich używał do osiągnięcia swojego celu były dla mnie godne potępienia. Chyba nikt nie powiedziałby, że chłopak zachowywał się fair-zarówno w stosunku do mnie, Zuko, Mai jak i siebie samego.  W końcu niby co on chciał tym osiągnąć?
Nie zastanawiałam się jednak nad tym dłużej. Wiedziałam, że jest jeszcze wcześnie, ale i tak nie byłam jeszcze gotowa. Szybko spakowałam to, co mogło być mi potrzebne. Nie wiedziałam, ile czasu zajmie nam ogarnięcie sytuacji. Po kilkunastu minutach byłam już praktycznie gotowa. Postanowiłam pójść na śniadanie. Gdy znalazłam się w jadalni Zuko był już w trakcie posiłku.
-Dzień dobry.-rzuciłam na powitanie i usiadłam przy stole, nakładając sobie jedzenie.
-Dzień dobry.-odparł chłopak i uśmiechnął się.-Gotowa do drogi?
-Jasne.-odpowiedziałam natychmiast. Od wczorajszego wieczoru mój humor znacznie się poprawił. Może to po prostu kwestia odrobiny spokoju, bez wszystkich codziennych problemów, który czekał na mnie w trakcie wyjazdu?
-Chyba wszyscy jeszcze śpią. Możemy poczekać aż wstaną, jeśli przed wyjazdem zechcesz się pożegnać...-zaproponował nieco niespodziewanie Zuko. Posłałam mu nieco zaskoczone spojrzenie.
-A ty nie chcesz? -zapytałam bez zastanowienia. Sądziłam, że skoro zeszli się z Mai to przynajmniej z nią zechce się pożegnać.
Chłopak spuścił wzrok.
-No cóż... To nie tak, że nie chcę. Po prostu po tym, jak się zachowałem nie mam odwagi spojrzeć im w twarz. Może jak atmosfera trochę opadnie... Sam też muszę trochę ochłonąć.-wyjaśnił spokojnie.
-Wcale się nie dziwię. W końcu ostatnio sporo się wydarzyło. Ale jeśli wolisz się z nimi teraz nie widzieć to dla mnie żaden problem. Możemy po prostu zostawić im wiadomość.-odpowiedziałam i posłałam mu lekki uśmiech. Dla mnie to nie był żaden problem. I wiedziałam, że dla naszych przyjaciół też nie będzie. Zrozumieją.
-Nie musicie.-aż podskoczyłam na dźwięk głosu Iroh. Niespodziewanie pojawił się w jadalni.
-Co masz na myśli, stryju? -zapytał Zuko.
-Rozmawiałem wczoraj z Aangiem. Podejrzewałem, że zechcecie wyruszyć rano. Prosił tylko, bym wam przekazał, żebyście wzięli Appę. Skoro panują tam sztormy to będzie najlepsze rozwiązanie...
Ani ja, ani Zuko nie protestowaliśmy. W gruncie rzeczy to była racja. Łatwiej jest w powietrzu chronić się przed deszczem niż w wodzie przed falami.
-Mógłbyś ich od nas pożegnać? -poprosiłam po chwili ciszy.
Mężczyzna uśmiechnął się.
-Z miłą chęcią.-zapewnił. -Ale dopiero jak wstanę... Nie wiedziałem, o której konkretnie będziecie próbowali się wymknąć, więc siedziałem tu już od jakiś trzech godzin...-ziewnął i przeciągnął się.-Także idę odsypiać. Powodzenia.-mruknął z uśmiechem, złapał ze stołu ciastko i zniknął za drzwiami.
-A więc już chyba wszystko załatwione? -zwróciłam się do Zuko.
-Na to wygląda.-odparł i westchnął. Napił się i wstał.-Idę po rzeczy. Wziąć też twoje? -zapytał.
-Nie ma potrzeby, też będę już szła.-odpowiedziałam z uśmiechem i również się napiłam. Chłopak wyszedł, a ja przymknęłam na chwilę powieki. Dziwne, że Zuko nie chce pożegnać się z Mai. Albo już to zrobili, wczoraj wieczorem. Moje myśli, chyba z przyzwyczajenia skierowały się na Jeta. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z jednego szczegółu. On nigdy mnie nie pocałował.
To znaczy w policzek, czoło tak, ale nigdy nie pocałował mnie w usta. "Byliśmy ze sobą" już parę tygodni, szantażował mnie, irytował, robił mi na złość.... Ale nigdy nie posunął się za daleko. Nie mogłam nie być mu za to wdzięczna.
W końcu wstałam i ruszyłam do swojego pokoju. Zuko wyszedł już dobrą chwilę temu, a nie chciałam, by musiał zbyt długo na mnie czekać. Gdy weszłam do sypialni, niemalże wpadłam na Jeta.
-A ty co tu robisz? -zapytałam z pretensją. Chyba muszę nauczyć się zamykać drzwi na klucz. Takie niespodziewane wizyty stają się nieznośne.
-Myślałem, że jeszcze śpisz. No i chciałem się pożegnać.-rzucił nieco rozbawiony z tym swoim złośliwym uśmieszkiem. Po chwili zszedł mu on jednak z twarzy.-Możemy porozmawiać?
-Jet, naprawdę nie mam teraz czasu...-odparłam wymijając go i wzięłam torbę, w którą byłam spakowana.
-To nie zajmie długo..-próbował mnie przekonać, jednak zignorowałam go. Naprawdę nie chciałam psuć sobie teraz humoru. -Kataro... To koniec.
No cóż... Tego się nie spodziewałam. Dosłownie mnie zamurowało. Czy Jet właśnie ze mną zerwał? Odwróciłam się powoli. Wolałam nie widzieć jego uśmiechu w oczekiwaniu aż wykrzyknie "Żartowałem!". Wyglądał jednak na całkowicie poważnego.
-To znaczy... Koniec tego bezsensownego szantażu. Przemyślałem sobie pewne rzeczy i doszedłem do wniosku, że nie chcę, by to tak wyglądało. Nawet nie wiesz, jaki byłbym szczęśliwy, gdybyś... no wiesz. Ale chcę dać ci czas. Jeśli dalej będę się tak zachowywał to mnie znienawidzisz, prawda? A nie chciałbym zniszczyć naszej przyjaźni. Bo jesteśmy przyjaciółmi, prawda...?-wyciągnął ku mnie dłoń i uśmiechnął się. Tym razem jednak ten uśmiech ie był już tak irytujący jak jeszcze parę minut temu.
Zignorowałam jego wyciągniętą dłoń i dosłownie rzuciłam mu się na szyję. Zdawał się być nieco zaskoczony, ale chwilę później przytulił mnie.
-No już, już... Spokojnie... Pocieszę cię tylko, że spanie w twoim łóżku przypadło mi do gustu, a Zuko i Mai są znowu razem...-no tak, wrócił stary Jet. Odsunęłam się od niego i uderzyłam go w ramię. Mimo wszystko nie mogłam powstrzymać krótkiego śmiechu.
-Dziękuję.-mruknęłam cicho i posłałam mu lekki uśmiech. Wzruszył on jedynie ramionami.
-Dobra, zbieramy się. Romeo już pewnie czeka. Wezmę twoje rzeczy.-rzucił chłopak i złapał moją torbę. Nie protestowałam. Wyszliśmy razem.
[...]
-A ten co tu robi? -musiałam przyznać, że reakcja Zuko na widok Jeta nie była zbyt przyjazna.
-Odprowadza swoją dziewczynę.-odparł pewnie Jet. Odchrząknęłam znacząco. Wywrócił on jedynie teatralnie oczami i zaśmiał się. -Dobra już, dobra. Nie denerwuj się tak, skarbie. Trzymaj się. I wracaj szybko. Przecież nie chcesz, żebym czuł się samotny...
Gdybym nie wiedziała, że chłopak sobie żartuje to pewnie nieźle bym się wkurzyła. Oberwał on jednak tylko porządnego kuksańca pod żebra, którego skwitował śmiechem.
-Pilnuj się...-rzuciłam na pożegnanie, wsiadając na Appę.
-I kto to mówi?!-zawołał z pretensją i ponownie się zaśmiał.
-Hop hop. -Jet posłał mi buziaczka, a my wzbiliśmy się w powietrze.
-Co jest z nim nie tak...?-zapytał mnie Zuko, gdy znaleźliśmy się na znacznej wysokości.

-Wiesz... Myślę, że jest z nim teraz lepiej niż kiedykolwiek.-odparłam spokojnie i posłałam Władcy Ognia radosny uśmiech.

~
Dzisiaj rozdział znacznie później niż zazwyczaj, jednak to dlatego, że nie miałam za bardzo kiedy go napisać. Mam jednak nadzieję, że Wam się spodoba ;)

18 października 2014

Rozdział Jedenasty

Dzisiaj na treningu nie pojawił się ani Zuko, ani Mai. Panowała dość niezręczna atmosfera. Wieść o ich zerwaniu rozeszła się w ciągu godziny. Nikt nie wiedział, co się stało, ani o co poszło. Nawet Iroh się spóźnił. Próbował porozmawiać ze swoim bratankiem. Niestety bezskutecznie.
Podejrzewałam jednak, że poza mną jeszcze jedna osoba może domyślać się, o co chodzi.
Trening dobiegał końca, a Jet do tej pory jeszcze ani razu się do mnie nie odezwał. On musiał się domyślać. Prawda jednak była taka, że żadne z nas nie znało prawdziwego powodu ich zerwania. Nasze podejrzenia mogły okazać się słuszne, jednak nie mogliśmy mieć pewności.
Dziś ćwiczyłam z Aangiem, Toph trenowała z Suki, a Jet z Sokką. Avatar próbował wyciągnąć ode mnie, czy nie wiem czegoś więcej na temat zerwania Zuko i Mai, jednak niczego się nie dowiedział. To, że moja sypialnia znajduje się niedaleko "miejsca zdarzenia" nie znaczy przecież, że coś słyszałam. A przynajmniej cokolwiek konkretnego.
W końcu trening się skończył. Zaczęliśmy opuszczać dziedziniec. Zauważyłam, że Jet czeka na mnie przy wejściu do budynku. Nie wyglądał na zadowolonego. I miałam dziwne wrażenie, że to nie było spowodowane nie do końca odzyskaną sprawnością w ręce. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać, jednak wiedziałam, że nie ma sensu tego odwlekać. Niestety, to musiało jednak poczekać.
-Kataro, mogę cię prosić na chwileczkę? -zawołał mnie Iroh, gdy już szykowałam się do opuszczenia dziedzińca. Nie mogłam powiedzieć, że mnie to nie ucieszyło. Kolejnych kilka minut bez Jeta.
Pokiwałam jedynie głową i podeszłam do mężczyzny.
-Wiem, że nie powinienem cię o to prosić, ale ja już chyba nie mogę niczego poradzić. -westchnął, a ja utkwiłam w nim wyczekujące spojrzenie.-Mamy już potwierdzenie. Byłoby dobrze, gdyby Zuko zaczął już szykować się do wyjazdu. A nawet jeśli zmienił zdanie to powinien wyznaczyć kogoś, kto go zastąpi. To dość pilne, a mi nawet nie chce otworzyć drzwi...-mężczyzna nieco pokręcił głową.
-Rozumiem, żaden problem.-odparłam od razu. Co prawda nie wiedziałam dlaczego Zuko miałby porozmawiać ze mną, skoro nie rozmawia z własnym stryjem, ale nigdy nie zaszkodzi spróbować. Przecież ja na tym nie stracę. Już miałam odejść, gdy jeszcze coś przyszło mi do głowy.
-Ale właściwie... dlaczego ja?-zapytałam dość niespodziewanie. Iroh wyglądał na zaskoczonego. Jednak to mnie zastanawiało. W końcu mógł poprosić Toph, Aanga, Sokkę... Kogokolwiek.
Mężczyzna wzruszył ramionami.
-Po prostu myślałem, że dobrze się dogadujecie. Nie jest tak? -odpowiedział częściowo pytaniem na pytanie. No tak, miał rację. W końcu całkiem nieźle się dogadywaliśmy. Ostatnio spędzałam więcej czasu w towarzystwie Zuko niż wszystkich pozostałych razem wziętych. Powoli pokiwałam głową i opuściłam dziedziniec.
Uznałam, że skoro sprawa jest pilna to nie ma sensu zbytnio tego odkładać. Jet już na mnie nie czekał, więc mogłam iść prosto do Zuko.
Kilka minut później już stałam pod drzwiami jego komnaty. Zapukałam cicho, jednak odpowiedziała mi cisza. Ponowiłam próbę, teraz jednak nieco głośniej. Dalej nikt nie odpowiadał.
-Zuko... Jesteś tam? To ja i...-drzwi otworzyły się jeszcze zanim zdążyłam skończyć.
-Wejdź...-rzucił jedynie krótko chłopak. Był taki nienaturalnie przygaszony... Teraz zrozumiałam, dlaczego Iroh ma prawo się o niego martwić.
Gdy tylko Zuko odsunął się od drzwi weszłam do środka.
-Twój stryj prosił,  bym...
-Wiem.-przerwał mi chłopak. -To znaczy... słyszałem. Powiedział mi przez drzwi. Powinienem był mu otworzyć, ale jakoś nie miałem ochoty z nim rozmawiać... Potem go przeproszę...
-Zdecydowałeś już? Wolisz udać się tam ze mną czy ze stryjem?
-Najchętniej zrobiłbym to sam. -odparł spokojnie, ale stanowczo.-Niestety wiem, że nie dacie mi spokoju, dlatego chciałbym cię prosić, żebyś to była ty...
-Dla mnie to żaden problem. Muszę tylko wiedzieć, kiedy ruszamy.
-Najlepiej jak najszybciej. Jutro rano ?-zaproponował chłopak.
-Żaden problem. Przyda ci się teraz chwila spokoju...-odpowiedziałam cicho i skierowałam na niego nieco współczujące spojrzenie.
-Nie chodzi o mnie. W końcu to była moja decyzja. Bardziej szkoda mi jej. Stwierdziłem, że nie zniosę już dłużej tego, że próbuje mnie ciągle kontrolować.-odparł wzruszając ramionami. -Ale teraz Jet przynajmniej nie może cię szantażować.
Spojrzałam uważnie na Zuko. Naprawdę byłam wdzięczna mu za tą próbę. Szkoda tylko, że to i tak nie mogło poskutkować.
-To tak nie działa, Zuko. Wasze rozstanie nie wymaże Jetowi z pamięci tego, co już wie. A jeśli Mai dowie się teraz to pomyśli, że zerwałeś z nią ze względu na mnie. Wtedy oboje nie będziemy mieć życia.-odparłam łagodnie. Wiedziałam, że chłopak chce dobrze.
-No tak, o tym nie pomyślałem... Więc to było bezcelowe... Nic się nie zmieniło, a tylko pogorszyłem sytuację...-chłopak westchnął i usiadł na łóżku, chowając twarz w dłoniach.
-Zuko, to nie tak...-zaczęłam cicho i podeszłam do niego. Kucnęłam przed nim i położyłam mu rękę na ramieniu.-Może... powinieneś do niej wrócić? Przynajmniej dopóki w jakiś sposób nie pozbędziemy się Jeta. Albo dopóki nie wymyślimy czegoś innego.-zaproponowałam.
Zuko opuścił dłonie i spojrzał na mnie.
-Żartujesz? Ona mnie nienawidzi. W życiu by do mnie nie wróciła...Przepraszam, że tylko pogorszyłem sytuację...
-Zuko! Weź się w garść! -oznajmiłam nagle niespodziewanie stanowczo.-Niczego nie pogorszyłeś. A co do niej.. Zdziwiłbyś się. Musiałbyś tylko...
-No proszę, proszę, proszę. Dlaczego nie jestem zaskoczona?!-na dźwięk głosu Mai aż podskoczyłam. Dosłownie. Odwróciłam się i już miałam zacząć tłumaczyć, że przecież nie robiliśmy nic złego, ale Zuko mnie wyprzedził.
-Daj spokój, Mai. Musimy porozmawiać.-odpowiedział Zuko również wstając.
-Zostawię was.-zaproponowałam natychmiast. Posłałam chłopakowi ukradkowe spojrzenie i nikły uśmiech. Potem opuściłam jego sypialnię nie chcąc dawać Mai powodów do złośliwości.
[..]
Mai i Zuko nie pojawili się na kolacji. Dowiedziałam się od Suki, że podobno się zeszli, a to był tylko "chwilowy kryzys". Mimo, że się tego spodziewałam to poczułam lekkie ukłucie zazdrości w sercu. Sama przekonywałam do tego Zuko, jednak mimo wszystko nie byłam z tego powodu zbyt szczęśliwa.
Jedynym plusem dzisiejszego dnia był fakt, że nie musiałam rozmawiać z Jetem. Nie pojawił się na kolacji. Zastanawiało mnie, gdzie go wcięło, ale jakoś za nim nie tęskniłam. Przynajmniej dopóki nie wróciłam do siebie.
Gdy tylko weszłam do swojej sypialni, pierwsze co zobaczyłam to Jet. W moim łóżku.
-Co ty tutaj robisz?!-zapytałam z irytacją. Po prostu zero prywatności. Dobrze, że przynajmniej po szafkach mi nie grzebał... mam nadzieję.
-Też się cieszę, że cię widzę, kochanie.-odparł z ironią chłopak posyłając mi swój zadziorny uśmieszek.
-Daj spokój, nie mam teraz czasu. Jestem zmęczona, a jutro rano wyjeżdżamy, więc...
-Więc tu zostaję i przypilnuję, byś nie urządzała sobie nocnych wycieczek. -Jet wszedł mi w słowo. Cholera... O tym też wiedział? Czy ten człowiek nie sypia i nie ma nic innego do roboty niż śledzenie mnie? Nie skomentowałam tego. Nie miałam też zamiaru się z nim kłócić. Jeszcze tę jedną noc wytrzymam. I mam nadzieję, że w okolicach Nimong trochę nam zejdzie.
Wśliznęłam się do łóżka, prosto pod kołdrę. Jet leżał na niej, więc musiałam porządnieją wyszarpać, by mieć się czym przykryć. Chłopak widocznie robił mi na złość, bawiła go ta sytuacja.
W końcu jednak zgasiłam świecę stojącą na szafce nocnej, odwróciłam się do niego plecami i zamknęłam oczy. Jet nie przejął się tym, że wybitnie go zignorowałam i przytulił mnie od tyłu.

-Wiem, że wyjeżdżacie, kochanie... Ale mam nadzieję, że mogę ci ufać i puścić z nim... W końcu wiesz, że posiadam sporo ciekawych informacji...-zamuczał rozbawiony. Nie odpowiedziałam. On też już się nie odzywał. Nie odsunął się, ale przynajmniej pozwolił mi zasnąć. W końcu jutro czekał mnie długi dzień.

~
Z góry przepraszam za wszelkie błędy. Godzina, o której to pisałam wyświetla Wam się na dole, więc nie będę się tłumaczyć i pozostawię to bez komentarza xD Mimo wszystko mam nadzieję, że Wam się spodoba <3

15 października 2014

Rozdział Dziesiąty

To miał być mój pierwszy trening od dłuższego czasu. Po dotarciu na dziedziniec Iroh ogłosił jednak, że dzisiejsze ćwiczenia są odwołane.
-Aang, Kataro, Sokka, Toph... Chodźcie ze mną.-zwrócił się do nas. Zastanawiała mnie jedna rzecz-gdzie Zuko? Nie pojawił się na dziedzińcu i nieco mnie to zmartwiło.
Iroh zaprowadził nas do dość dużej komnaty. Na jej środku stał długi stół, na którego końcu siedział Zuko. Czytał jakiś zwój i wyglądał na dość zaniepokojonego.
-Siadajcie.-zachęcił nas, jednak nie podniósł wzroku znad kartki.
Posłuchaliśmy go. Gdy zajęliśmy miejsca wszyscy skupiliśmy się na młodym Władcy Ognia. To nie on jednak się odezwał, a jego stryj.
-Właśnie doszła do nas wiadomość  o kilku brygadach wojska Narodu Ognia stacjonujących na morzu. Nadal nie wiedzą o zmianie Władcy Ognia i szykują się do ataku. Ze względu na okropne warunki pogodowe nie ma szans na przesłanie im wiadomości w inny sposób niż wyprawę tam.  Chcieliśmy was o tym poinformować.-zaczął Iroh. -Wyruszamy z Zuko...
-Nie, stryju.-Władca Ognia dopiero teraz zabrał głos.-Ty zostajesz. Dam sobie radę sam, a ktoś musi pilnować tu porządku na czas mojej nieobecności.-stwierdził zdecydowanie.
-Myślałem, że już to ustaliliśmy...-zaczął ponownie starszy mężczyzna.
-Ty to ustaliłeś. Na szczęście ja nie muszę cię słuchać. Zaufaj mi, tak będzie lepiej. Dam sobie radę...
-Być może, ale i tak nie powinieneś wyruszać sam. To może być niebezpieczne, a nie wiadomo, czy te oddziały będą skłonne...
-Ja pojadę z Zuko. -odezwał się Aang. -Jestem Avatarem, pilnowanie pokoju to mój obowiązek. Mogę się przydać w razie kłopotów.
-Nie ma mowy. Wyruszam sam. Ty jesteś tu potrzebny w razie komplikacji.-złość w głosie Zuko wydawała mi się wręcz nienaturalna. Wstał i bez słowa opuścił komnatę. Stryj ruszył za nim. Zapanowała cisza.
Nie siedziałam jednak zbyt długo. Szybko podniosłam się i również wyszłam. Pobiegłam za Iroh.
-Chwileczkę! -zawołałam za nim. Mężczyzna odwrócił się nieco zaskoczony.
-Pomyślałam, że mogłabym pomóc...-zaczęłam, jednak pokręcił on tylko głową.
-Nie sądzę, by ktokolwiek mógł go teraz do czegokolwiek przekonać... Jest strasznie uparty.-odpowiedział mężczyzna z cieniem uśmiechu.
-Nie to miałam na myśli.-wyjaśniłam natychmiast.-Jeśli Zuko nie chce wybrać się tam z panem ani z Aangiem to może ja się nadam... Jestem Magiem Wody, a te oddziały stacjonują przecież na morzu. W razie czego będę mogła także uleczyć i jego, i siebie...
-Właściwie to całkiem nie najgorszy pomysł...-Iroh pogładził się po brodzie.-Spróbuję z nim o tym porozmawiać. Nie wiem jednak, czy dzisiaj to ma sens. Jest strasznie wzburzony, a przed wyprawą i tak będzie musiał czekać na oficjalne potwierdzenie...-mężczyzna westchnął i pokiwał głową.-Ale i tak dziękuję za propozycję.
Uśmiechnęłam się jedynie i wróciłam na dziedziniec. Mimo nadchodzącej powoli jesieni to nadal było bardzo ciepło.
-Idziemy się przejść, skarbie? -usłyszałam pełen zadowolenia głos Jeta. Nie zdążyłam jednak nawet zaprotestować, gdyż chłopak dosłownie pociągnął mnie do wyjścia z pałacu.
[...]
Wróciliśmy dopiero wieczorem. Jet był cholernym szantażystą, ale naprawdę chciał mnie do siebie przekonać. Nie mogłam mu mieć tego za złe. Musiałam jednak to wszystko przemyśleć.
Gdy tylko dostatecznie się ściemniło postanowiłam iść nad jezioro. Od dłuższego czasu tego nie robiłam, a teraz chyba tylko to mogło przynieść mi ukojenie myśli.
Gdy tylko tam dotarłam, natychmiast miałam ochotę zawrócić. Niestety, nie było już odwrotu. Zuko zdążył mnie zauważyć.
-Co ty tu robisz...?-zapytałam nieco zaskoczona. Nie spodziewałam się go tu zastać. W końcu woda, księżyc, noc... nie jego klimaty.
-Przyszedłem pomyśleć. Widzę, że nie ja jedyny.-odparł spokojnie i posłał mi ciepły uśmiech. Potem poklepał piasek obok siebie, dając mi znak, bym usiadła. Zrobiłam to, wgapiając się w taflę wody. Starałam się możliwie unikać Zuko. Przynajmniej w sytuacjach, gdzie moglibyśmy być sami. Dobrze mnie znał i nie chciałam, by domyślił się, że coś jest nie tak.
-Rozmawiałem ze stryjem...-głos chłopaka wyrwał mnie z zamyślenia. Skierowałam na niego swoje spojrzenie. Jego wzrok utkwiony był w ukrytej częściowo za chmurami tarczy księżyca.
-Nie zgadzam się, Kataro. Nie chcę, żebyś jechała.
-Zuko... Jestem chyba najbardziej odpowiednią osobą. Iroh powinien zostać, by móc strategicznie zarządzać Narodem Ognia w trakcie twojej nieobecności. Aang może się przydać w razie kłopotów. Sokka odpada, bo przydałby ci się mag. Toph nie przyda się za bardzo na morzu. Ja doskonale czuję się przy wodzie. Jesteśmy kompletnymi przeciwieństwami, ale potrafimy się dogadać. Dlatego się uzupełniamy. Ty czujesz się lepiej walcząc w dzień, ja w nocy. Dzięki temu nie będziemy mieć słabszej pory. To najlepsze możliwe wyjście...-zaczęłam spokojnie.
-Pod jednym warunkiem.-odpowiedział chłopak krótko.-Powiedz, co się dzieje.
No tak, wiedziałam, że zauważył. Od razu odruchowo spuściłam wzrok.
-To ma związek ze mną? A może z Jetem? Kataro, przecież nie jestem ślepy. Wiem, że coś jest nie tak, ale nie chciałem poruszać tego tematu przy innych. Jednak unikasz mojego towarzystwa, więc nie miałem kiedy z tobą o tym porozmawiać.
-Zuko, to nie tak...-zaczęłam, lecz urwałam niemal od razu. Wzięłam głęboki wdech. Jeśli nie teraz to nigdy. Zuko to mój przyjaciel. Zrozumie sytuację. Zasługuje, by wiedzieć.
-Jet... On o wszystkim wie. To znaczy, wie o tym, co się działo między nami. Szantażuje mnie... Stwierdził, że powie Mai...
-Co?! Dlaczego wcześniej mi nie powiedziałaś?!-zapytał z pretensją Zuko. Wyglądał na naprawdę wściekłego.
-Zuko, uspokój się. Po prostu wiedziałam, jak zareagujesz... Podejrzewam, że Jet też wiedział. Zastanów się nad tym, co robisz i nie działaj pochopnie. Inaczej tylko pogorszysz sytuację...-rzuciłam spokojnie. O dziwo, chłopak nieco złagodniał.
-Nie przejmuj się tym... Jakoś sobie z tym poradzimy...-obiecał patrząc mi w oczy. Przez chwilę zaparło mi dech w piersiach. Zuko pochylił się ku mnie, już czułam jego ciepły oddech na policzkach...
-Nie. Nie możemy.-odwróciłam twarz w ostatniej chwili. Jet i tak sporo wiedział. Nie miałam już pewności czy nie czai się gdzieś w cieniu i nas nie obserwuje. A gdyby zobaczył, że znowu się całujemy to cierpliwość mogłaby mu puścić...
Zuko westchnął cicho, ale uśmiechnął się. Złożył czuły pocałunek na moim czole i pogładził mnie po policzku.
-Będzie dobrze.-zapewnił. Potem wróciliśmy do pałacu. Tym razem-niezauważeni.
[...]
Rano obudziły mnie odgłosy awantury. Od razu zaczęłam podejrzewać najgorsze. Szybko zarzuciłam na ramiona aksamitną podomkę w kolorach Narodu Ognia i wyszłam na korytarz. Tam Zuko kłócił się z... Mai.
O nie, błagam, ona nie mogła się dowiedzieć... Zniszczy mnie i zrobi wszystko, by zniszczyć Zuko. Jet jej powiedział? Nie, to niemożliwe. Nie miał kiedy. Poza tym pierwsze, co by zrobiła to przyszła mnie udusić, a nie awanturować się z Zuko. Więc musieli kłócić się o coś innego. Nie miałam pojęcia, co się stało.
W końcu Zuko po prostu odwrócił się na pięcie i bez słowa wszedł do swojej komnaty trzaskając drzwiami. Nie wiedziałam czy mnie nie zauważył, czy raczej nie chciał zauważyć, ale nie rzucił mi nawet krótkiego spojrzenia. Mai na chwilę zatkało. Potem jednak ona też się odwróciła i uciekła... z płaczem. Nigdy nie pomyślałabym, że będzie mi żal Mai, a jednak. Widziałam jak łzy spływają po jej policzkach. Pobiegła prawdopodobnie do swojej sypialni.
Dopiero teraz dostrzegłam Suki stojącą w osłupieniu niedaleko miejsca kłótni. Powoli do niej podeszłam.
-Co się tutaj stało...?-zapytałam cicho.
Dziewczyna dopiero teraz przeniosła na mnie swoje spojrzenie, jakby dopiero mnie zauważyła.

-Wygląda na to, że... się rozstali. Zuko z nią zerwał...-wyszeptała cicho, niemal dramatycznie. Przynajmniej dla mnie to tak brzmiało. Wiedziałam, że Zuko coś wymyśli, ale nawet nie podejrzewałabym, że zrobi coś takiego... Cały mój spokój legł w gruzach, roztrzaskując się na milion kawałeczków, które powoli wbijały się w moją duszę.


~
Buahahaha >:3
Rozdział dziesiąty, więc musiało wydarzyć się coś specjalnego! :D Mam nadzieję, że Wam się podoba. Może i nie jest rewelacyjny, ale możecie wierzyć, że się starałam <3
Kocham was jak... nie, to porównanie jest nie na miejscu :3 
Jak wrażenia? Spodziewaliście się tego? Jeśli tak to mogę zapewnić, że jeszcze uda mi się Was zaskoczyć! Czekam na wasze komentarze! ♥

11 października 2014

Rozdział Dziewiąty

Zuko zaniósł mnie prosto do mojej sypialni. Nie odzywał się więcej. Ja też nie zaczynałam rozmowy, no, bo o czym? Gdy byłam przy nim myślałam tylko o szantażu Jeta. Naprawdę kusiło mnie, by wszystko mu powiedzieć, jednak nie mogłam. I tego się trzymajmy.
Chłopak przetransportował mnie prosto do łóżka. Podsunął też krzesło od biurka bliżej i rozsiadł się na nim wygodnie. To nieco mnie zaskoczyło. Nie potrzebowałam niańki, a Zuko przecież wiedział, że powinien o wszystkim powiedzieć stryjowi. Nie wyglądał jednak jakby dokądkolwiek się teraz wybierał.
-Będziesz mnie teraz pilnował? -zapytałam rozbawiona, po czym rzuciłam wymowne spojrzenie na swoją obolałą nogę.-Zapewniam, że choćbym próbowała to daleko nie ucieknę...
Chłopak zaśmiał się i pokręcił głową.
-Nie... Chociaż właściwie... Po części. Jak ci się tu mieszka? -zapytał zakładając ręce na piersi.
Posłałam mu niepewne, nieco zaciekawione spojrzenie.
-Na pewno dobrze się czujesz...?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie.-Skąd nagle taka troska? Nie jest źle, więc nie musisz bawić się w dobrego gospodarza.-dodałam żartobliwie i posłałam mu wesoły uśmiech.
-Czyli nim nie jestem?!-zapytał Zuko z pretensją, po czym ponownie się zaśmiał. Chwilę potem jednak nieco spoważniał.-Po prostu słyszałem, że planujesz się niedługo wynieść...
Spojrzałam na niego uważnie. Skąd wiedział? Chyba nikomu jeszcze o tym nie mówiłam, nie pisałam o tym nigdzie... Czyżby to aż tak było po mnie widać? Iroh czegoś się domyślił i mu powiedział? A może Mai zaczęła naciskać na niego, chcąc się mnie pozbyć? Postanowiłam obrócić jednak całą tą sytuację w żart.
-A co, masz mnie już dość? -zapytałam rozbawiona. Chłopak uśmiechnął się jedynie i powoli pokręcił głową.
-Kataro, mówię poważnie. Nie przyszłoby mi to nawet do głowy. -zapewnił pochylając się nieco w moją stronę. Uważnie lustrował mnie spojrzeniem. -A może chodzi o Jeta...?
Na szczęście w tej chwili drzwi do mojej sypialni otworzyły się. Czy tu naprawdę nikt nie potrafi pukać?! Zuko szybko odsunął się, nieco zażenowany. W pokoju pojawiła się jego dziewczyna i mój "chłopak".
-O wilku mowa...-rzuciłam głośno i posłałam Jetowi wymowne spojrzenie. Ani Zuko, ani Mai nie mogli domyślać się o co chodzi. On jednak powinien doskonale wiedzieć.
-Zuko! Dlaczego nie wróciłeś na trening?! Już myśleliśmy, że się zgubiliście!-prychnęła ironicznie Mai, kładąc dłoń na ramieniu swojego chłopaka. Stanęła za jego plecami, więc nie mógł widzieć, jak ciskała we mnie gromy spojrzeniem. Odruchowo spuściłam wzrok. Jet natychmiast zaległ na łóżku obok mnie. Przez chwilę kusiło mnie, by go z niego zrzucić, ale w końcu byliśmy "parą".
Chwilę później pojawił się tu Iroh.
-Kataro, jak się czujesz? Wszystko w porządku? -zapytał zatroskany. Chyba tylko on nie miał pretensji o to, że jego bratanek zrobił sobie wolne i przyszedł do mnie.
-Oczywiście, jest dobrze. Potem zrobię sobie okład i już jutro będę gotowa do dalszego treningu.-zapewniłam żarliwie. Nie wyglądał jednak na przekonanego.
-Zuko, możemy porozmawiać? -zapytał chłopaka. Ten jedynie skinął głową i wstał. Rzucić mi na pożegnanie pocieszny uśmiech i wyszedł razem ze stryjem. Tuż za nim, jak cień, podążyła Mai. Drzwi zamknęły się.
-A wy dalej nierozłączni...-mruknął rozbawiony Jet bawiąc się kosmykiem moich włosów.
-To wcale nie tak...-zaczęłam, lecz nie dał mi dokończyć.
-...jak wygląda? -dokończył za mnie z szelmowskim uśmiechem.-Nie lubię, gdy zostajesz z nim sama... Nie podoba mi się to, że w ogóle przebywasz w jego towarzystwie...-mruknął chłopak i podniósł się. Ja też się do tego szykowałam, jednak powstrzymał mnie.-Postaraj się proszę tego unikać, dobrze...?
Przez chwilę miałam ochotę po raz kolejny mu wygarnąć, jednak nie zrobiłam tego. Wiedziałam, że tak będzie lepiej dla nas wszystkich.
Jet uśmiechnął się z zadowoleniem.
-Wiedziałem, że się zrozumiemy, skarbie.-zamruczał i złapał mnie za podbródek, patrząc mi w oczy.-W końcu niebawem odzyskam sprawność w ręce, a wtedy już nawet te jego iskierki by mu nie pomogły...-zaśmiał się kpiąco i musnął ustami moje czoło. Nie opierałam się, to już nie miało sensu. Chwilę później złożył delikatny pocałunek na moim nosie, potem na brodzie.
-Postaram się teraz bardziej cię pilnować, by nieco ci to ułatwić, kochanie. -zapewnił. -Połóż się już, nie powinnaś się przeciążać. Wracaj szybko do zdrowia, mała.
Mrugnął do mnie i opuścił moją sypialnię. Chwilę siedziałam bez ruchu. Potem jednak utkałam z powietrza odrobinę wody, schłodziłam ją i zrobiłam sobie okład na bolejącą kostkę. Potem chyba pierwszy raz postanowiłam bez protestów zastosować się do rady Jeta i położyłam się. Było wcześnie, jednak byłam dziwnie zmęczona tym dniem. Liczyłam na to, że sen da mi ukojenie.

Nie myliłam się. Rano naprawdę poczułam się lepiej. No, poza jednym szczegółem. Wczoraj byłam chyba jeszcze w szoku, dlaczego nie czułam bólu. Dziś kostka dawała o sobie znać. Po lodowym okładzie uznałam jednak, że da się z tym żyć i postanowiłam pokuśtykać na śniadanie.
Zjadłam sama-było wcześnie, wszyscy jeszcze spali. Tak przynajmniej myślałam, dopóki nie dotarłam na dziedziniec. Na ławeczce pod wiśnią siedział Iroh i karmił kaczki. Postanowiłam się do niego dosiąść.
-Jak noga? -powitał mnie z uśmiechem. Chyba dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, jak lubię przebywać w jego towarzystwie.
-Dam radę ćwiczyć.-zapewniłam w odpowiedzi i usiadłam obok niego.
-O nie, nie, nie. Nie ma mowy. Mamy już wystarczająco wypadków. Jetowi pozwoliłem trenować, bo był w stanie ustać na nogach. Ty będziesz musiała siedzieć.-oznajmił nadzwyczaj stanowczo jak na siebie.
-Ale i tak nie mam co robić...-pożaliłam się. Teraz staruszek jednak się uśmiechnął.
-Nie przejmuj się, to nie powinien być problem. Nie ruszaj się s...-zaczął, jednak nie skończył. Jego spojrzenie powędrowało na moją nogę. Wstał, pokręcił przecząco głową i machnął lekceważąco ręką.-A zresztą nieważne. I tak się stąd nie ruszysz.-mruknął i ruszył ku Toph i Sukki, które właśnie pojawiły się na dziedzińcu. Kilka minut później rozpoczął się trening.
Nie zwracałam na to uwagi. Obserwowałam ptaki pływające po niewielkiej sadzawce.
-Mogę się dosiąść?-usłyszałam nieco rozbawiony głos.
-Zuko? Nie ćwiczysz? -zapytałam zaskoczona, podnosząc na niego wzrok.
Chłopak dosiadł się do mnie kręcąc głową.
-Nie. Właśnie o tym rozmawiałem wczoraj ze stryjem, gdy od ciebie wyszliśmy. Poprosił, bym dotrzymał ci towarzystwa.-wyjaśnił.
-Dlaczego akurat ty? -moje zdziwienie nie ustępowało.
-Widocznie uznał, że jestem do tego najodpowiedniejszą osobą. I jakoś wcale nie mam do niego żalu.-odpowiedział Zuko z uśmiechem.-Za to ty powinnaś. W końcu wczoraj mnie wyciągnął... Mam nadzieję, że Jet ci się nie narzucał...?-zapytał uważnie.
-Nie...-zaprzeczyłam odruchowo, chociaż chyba nie do końca była to prawda.-Właściwie... to zrobił się nawet całkiem znośny.-dodałam i uśmiechnęłam się niemalże niezauważalnie.
[...]
Po treningu mój chłopak uparł się, że mnie odprowadzi. Zuko i Mai również szli w tym kierunku.
-Hej, lalusiu, nie boisz się, że Zuko odbije ci dziewczynę? -rzuciła uszczypliwie Mai do Jeta. Dzisiaj trenowali razem i takie zaczepki latały co chwilę.
-A co, nie potrafisz go upilnować? -Jet pokazał jej język. Starałam się nie pokazywać jak to sytuacja jest dla mnie niezręczna. I właściwie całkiem nieźle mi szło.-Poza tym, nie sądzę, by koleś z Narodu Ognia mógł stanowić dla mnie konkurencję. Niezależnie od tego czy jest sprzedawcą kapusty czy Władcą Ognia.
[...]
Kolejne dni upłynęły podobnie. Jet i Mai trenowali razem przez co ja i Zuko też nie mieliśmy ani chwili spokoju. Mimo wszystko czas mijał bez większych konsekwencji. Przynajmniej, dopóki Zuko nie otrzymał wiadomości z Nimong.

~
Ehh... Z góry przepraszam za wszelkie błędy, każdego rodzaju. Jest godzina 4:50 nad ranem, dopiero skończyłam pisać i mogłam coś przeoczyć. Życzę miłego czytania. Mam nadzieję, że się podobało ;)
No i dobranoc wszystkim :D

8 października 2014

Rozdział Ósmy

Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy po przebudzeniu, to niewielka karteczka leżąca obok mojej twarzy na poduszce. Nie do końca jeszcze przytomna przesunęłam wzrokiem po krótkim tekście.
„Oj, Mai nie byłaby zadowolona. Rozumiem jednak chwile słabości. O niczym się nie dowie. Widzisz, jakiego masz cudownego, wyrozumiałego chłopaka, skarbie? Też cię kocham, J.”
Treść niewielkiego zwitka papieru natychmiast mnie rozbudziła. No i wprawiła w niemałe otępienie.
Ale… jak to? Jet o wszystkim wie? I jaki chłopak?!
Ze złością podarłam kartkę i cisnęłam jej resztkami w ścianę. Potem ukryłam twarz w dłoniach. A więc Jet wie. Wszystko skończone.
Ale jak to możliwe? Przecież go nie było… Blefuje! Na pewno blefuje!
Nie… To niemożliwe. Jet jest zwinny, potrafi cicho sie poruszać. A wczoraj było tak ciemno, że nie zauważylibyśmy go nawet, gdyby stał przed nami.
Nie zdążyłam jednak nawet do końca przeanalizować wszystkich opcji, gdy drzwi do mojej sypialni otworzyły się.
-Dzień dobry, kochanie. -Jet z promiennym uśmiechem wparował do środka z tacą z jakimś pieczywem, sokiem i paroma innymi smakołykami, na które nie zwróciłam jednak uwagi. Byłam zbyt wściekła. Chłopak zamknął za sobą drzwi. Nie odzywałam się jednak. Podejrzewałam, że gdybym spróbowała to zamiast cokolwiek powiedzieć po prostu bym się na niego rzuciła.
-Nie w humorku? Patrz, twój kochany Jet przyniósł ci śniadanie do łóżka. Kto inny by tak o ciebie zadbał? Jak dzisiaj czuje się moja przeurocza dziewczyna? -był wybitnie szczęśliwy. Miałam ochotę zedrzeć mu ten irytujący uśmieszek z twarzy za pomogą Magii Wody.
-Nie nazywaj mnie tak.-wysyczałam jedynie.
-Ale jak, skarbie? Swoją dziewczyną? Ale dlaczego? Skoro jesteśmy parą… -chyba zauważył moje mordercze spojrzenie, bo zaśmiał się krótko. -Ah, rozumiem, mała. Wolałabyś być z Zuko, prawda? Nie przejmuj się, gdy jego dziewczyna się o wszystkim dowie to na pewno będzie wolny i do wzięcia… -Jet odstawił tacę na moją szafkę nocną.-A ja jej tą wiedzę udostępnię. -ruszył ku drzwiom.
Nie odzywałam się. Jednak w chwili, gdy dotknął klamki zdałam sobie sprawę, że on posunie się do wszystkiego, alby tylko osiągnąć swój chory cel, którym aktualnie byłam ja. A Zuko przecież nie zasłużył na to, żeby Jet niszczył mu życie…
-Zaczekaj…! -zawołałam za nim. Wiedział, że mnie złamie. Od razu się zawahał.
-Tak…? -zamruczał rzucając mi powłóczyste spojrzenie.
-Która godzina? -powiedziałam pierwsze, co przyszło mi do głowy. Po jego minie domyśliłam się jednak, że to go nie przekona. Przez chwilę walczyłam sama ze sobą, po czym westchnęłam cicho.-Skarbie…?
Na twarzy chłopaka ponownie pojawił się tryumfalny uśmiech.
-Za pół godziny masz trening. Smacznego, kochanie. Poczekam na ciebie na miejscu.-odparł z uśmiechem i opuścił moją sypialnię.
Nie miałam jednak ochoty na jedzenie. Złapałam za tacę i cisnęłam nią w drzwi, gdzie jeszcze kilka chwil temu znajdowała się twarz mojego nowego „chłopaka”.
Szybko ogarnęłam się i ruszyłam na trening. Musiałam się wyżyć. Nie spieszyłam się jednak. Nie miałam ochoty oglądać Jeta. Jedno musiałam mu przyznać-sprytnie to sobie wykombinował.
Miałam zamiar powiedzieć o wszystkim Zuko, ale wiedziałam, że to nie jest dobry pomysł. Wściekłby się i na pewno nie pozwoliłby się szantażować. Wtedy Jet wszystko wyjawiłby Mai, a jeśli „dobrze by poszło” to i wszystkim dookoła. Tego musieliśmy uniknąć.
Gdy w końcu pojawiłam się na dziedzińcu, Iroh od razu zaczął mówić. Starałam się trzymać z daleka od Jeta, ale nie było to możliwe.
-Dziś znów będziemy pojedynkować się parami. Teraz jednak będzie to wyglądać nieco inaczej, bo postanowiłem pomieszać składy. Aang i Suki-wy zmierzycie się z Sokką i Toph. Zuko, Mai, Zuko, wy zmierzycie się z Jetem i Katarą. -oznajmił Iroh.
Zacisnęłam dłonie w pięści. Każdy, byle tylko nie on!
-To chyba nie powinno być trudno, co, kochanie…? -usłyszałam pełen satysfakcji głos Jeta, gdy podszedł i przytulił mnie od tyłu. Spuściłam wzrok i zacisnęłam wargi. Wolałam się nie odzywać-i tak nie miałabym mu nic miłego do powiedzenia.
-Może skupiłbyś się na treningu, a nie na obłapianiu wszystkich dziewczyn w okolicy, co Jet? -usłyszałam nieco zirytowany głos Zuko. Nie spojrzałam jednak na niego. Nie mogłam przecież powiedzieć mu prawdy, bo to by wszystko zniszczyło.
-Ja zajmuję się tylko swoją dziewczyną, czego nie można powiedzieć o tobie … odpowiedział mu rozbawiony głos „mojego chłopaka”. Domyślałam się, że Zuko jest zaskoczony, ale nie miałam zamiaru niczego mu wyjaśniać, nie ważne jak bardzo bym chciała.
-Koniec dyskusji, zaczynajcie trening! -pospieszył nas Iroh. Co mieliśmy zrobić? Zaczęliśmy ćwiczyć.
Nie mogłam się jednak skupić. Właściwie wcale nie myślałam. Ta sprawa nie dawała mi spokoju. Wiedziałam, że powinnam powiedzieć Zuko. Poza tym może on mógłby jakoś mi pomóc, coś na to zaradzić? Doskonale wiedziałam, że by mógł. Problem w tym, że to zniszczyłoby jego związek i reputację. To nie byłoby fair. Jet jest moim problemem i nie powinnam mieszać w to Zuko. Ani nikogo innego.
-Kataro, uważaj! -krzyk Jeta zmusił mnie do powrotu do rzeczywistości. W ostatniej chwili zauważyłam lecący w moją stronę sztylet Mai i padłam na ziemię.
-Wszystko w porządku? -zapytał wyraźnie zatroskany. Co jak co, ale musiałam przyznać, że naprawdę się o mnie martwi.
-Tak, jasne… -mruknęłam jedynie zdawkowo, próbując wstać. Jednak, gdy tylko stanęłam, moją prawą kostkę przeszył silny ból, nogi się pode mną ugięły i ponownie wylądowałam na ziemi. Podszedł do mnie Iroh.
-Kataro, wszystko dobrze? -zapytał uważnie mi się przyglądając.
-Tak, tylko… -mruknęłam „wyrabiając” z powietrza nieco wody. Przyłożyłam otoczone nią dłonie do bolącej nogi. Woda nieco zabłysła, jednak nic się nie stało.-Chyba mam coś z nogą. Nie mogę się uleczyć.-dodałam.
-Zabiorę ją do medyka. Ktoś powinien to obejrzeć.-oznajmił natychmiast Jet.
-Daj spokój, nie żartuj.-mruknął nieco kpiąco Zuko. Widząc spojrzenie Iroh natychmiast jednak się poprawił.-To znaczy… Miałem na myśli, że ja to zrobię. Ty masz w końcu złamaną rękę, a ona nie może iść.
-Z moją ręką jest wszystko dobrze! -odwarknął Jet, kompletnie ignorując to, że jego ramię nadal spoczywa w temblaku.
-Jet, Zuko ma rację.-odezwał się Iroh i położył dłoń na ramieniu chłopaka.-Weźmiesz ją do medyka? -poprosił swojego bratanka.
-Jasne.-odparł bez wahania chłopak, zupełnie ignorując wybitnie wymowne spojrzenie Mai.
Podszedł do mnie i wziął mnie na ręce. Złapałam go za szyję, nie chcąc upaść, a on ruszył do wyjścia z dziedzińca.
-Twój chłopak pewnie teraz piorunuje mnie wzrokiem, co…? -zapytał szeptem rozbawiony Zuko, gdy już znaleźliśmy się parę metrów od nich.
-To nie jest mój…! -urwałam nim zdążyłam dokończyć. Teoretycznie Jet był moim chłopakiem, nie mogłam zaprzeczyć. Odruchowo zerknęłam w jego kierunku. Zuko miał rację.-A poza tym… Nie widziałeś chyba miny swojej dziewczyny.-odparłam nieco złośliwie, jednak oboje nie mogliśmy powstrzymać ukradkowego śmiechu.
[...]
-To tylko skręcona kostka. Nic poważnego. Wypocznij, za kilka dni wszystko powinno wrócić do normy. Gdyby ból nie dawał ci spokoju to polecam zimne okłady, na pewno pomogą.-oznajmił medyk, kończąc owijanie mi stopy bandażem.
-Dziękuję.-odparłam z uśmiechem i powoli pokuśtykałam do drzwi. Wyszłam i zamknęłam je za sobą.
-I jak? -usłyszałam zatroskany głos. Zuko stał obok drzwi, oparty o ścianę i lustrował mnie wzrokiem.
-Co ty tutaj robisz? Myślałam, że wrócisz na trening...-odpowiedziałam nieco zaskoczona. Szybko jednak zreflektowałam się i postanowiłam odpowiedzieć na jego pytanie.-To nic poważnego. Mam nie obciążać nogi przez najbliższe kilka dni i powinno być w porządku.-dodałam i wzruszyłam ramionami, posyłając chłopakowi lekki uśmiech.
-Czekałem na ciebie.-odparł chłopak i podszedł do mnie.-Chyba nie sądziłaś, że wrócę na trening i zostawię cię, gdy ledwo możesz chodzić? -zaśmiał się i wyciągnął do mnie ręce, gotów znów mnie nieść
-Nie, nie! -zaprzeczyłam gwałtownie i odsunęłam się o krok, a raczej o podskok, bo ciągle utrzymywałam się na jednej nodze-To naprawdę nie jest konieczne. Ja sobie poradzę. Ty wracaj. Iroh pewnie się niepokoi...-zaczęłam tłumaczyć, jednak chłopak całkowicie zignorował moje słowa. Podszedł bliżej i ponownie wziął mnie na ręce.

-Trudno. Najwyżej będzie się martwić te kilkanaście minut dłużej.-odpowiedział rozbawiony i zadziornie puścił do mnie oczko.

4 października 2014

Rozdział Siódmy

Poszłam do swojej sypialni. Miałam nadzieję na krótki odpoczynek przed wieczornym spotkaniem z dziewczynami. Niestety jednak jak zwykle moje plany poszły w zapomnienie. Na moim łóżku leżał znudzony Jet.
-A ty co tutaj robisz?!-zapytałam z pretensją, zakładając ręce na piersi.
-Ja? Odpoczywam. I czekam na ciebie.-odparł z uśmiechem. Niespiesznie zszedł z mojego łóżka.
-Czy ty naprawdę nie potrafisz się zachować?
-Daj spokój, Kataro…  Przyszedłem po prostu upewnić się, że będę mieć informacje z pierwszej ręki z waszego uroczego wieczorku… -zaśmiał się podchodząc do mnie.
-Ode mnie na pewno niczego się nie dowiesz… Poza tym skąd o tym wiesz? -zapytałam nieco zaskoczona. Większość jeszcze spała, Suki zdążyła powiedzieć chyba tylko mi i Zuko, a Jeta przy tym nie było.
-Wiem znacznie więcej niż przypuszczasz, mała… -uśmiechnął się zadziornie, po czym pogładził mnie po policzku.-Znacznie więcej…
Odsunął się ode mnie i wyszedł, zostawiając mnie skonsternowaną na środku sypialni. Co on miał na myśli…? Chyba nie wiedział o… Nie… Nie było go tam, a Toph by mu nie powiedziała. Koniec tematu.
[…]
Nie spodziewałam się, że nawet mimo towarzystwa Mai wieczór będzie płynął tak miło. Nawet ona chyba się rozluźniła i nie traktowała nas jak potencjalnych wrogów. No… przynajmniej nie w takim stopniu jak zazwyczaj. Zaczęłyśmy grać w „Prawda czy Wyzwanie?”, a gdy Suki przybiegła do nas z bielizną mojego brata atmosfera całkiem się rozluźniła. Byłyśmy tylko we cztery, więc nie używałyśmy butelki do losowania kolejnej „ofiary”. Siedziałyśmy w kółku na wielkim łóżku i gdy jedna wykonała zadanie mogła wymyślić nowe dla osoby siedzącej po lewej. Ja z tej strony mm miałam Toph, ona Suki, potem z kolei Mai. Zaczynałam nieco niepokoić się, co dziewczyna Zuko dla mnie wymyśli. Bałam się zarówno zadania jak i pytania. W końcu Toph wyczuje, jeśli skłamię… Mai wyglądała jednak na rozluźnioną. Może więc zapomniała o uprzedzeniach do mnie?
-Dobra, teraz ja.-powiedziała Suki, ze śmiechem wrzucając bokserki Sokki gdzieś za łóżko.-Mai, prawda czy wyzwanie?
-Prawda, zdecydowanie prawda.-rzuciła dziewczyna z lekkim uśmiechem. Może nie było to dużo, jednak dla ponurej zazwyczaj Mai to i tak było osiągnięcie.
-Szkoda. A już miałam dla ciebie takie przyjemne wyzwanie… -zachichotała Suki, po czym zamyśliła się.-W takim razie… Gdybyś nie była z Zuko to na którego z chłopaków zwróciłabyś uwagę?
-Ojej… Tutaj chyba powinnam poradzić się Katary.-wszystkie się zaśmiałyśmy. Miałam jednak dziwne wrażenie, że dziewczyna wcale nie mówiła tego z sympatią. No cóż, widocznie jestem przewrażliwiona.
-Myślę jednak, że skupiłabym się na Jecie. Świetnie wygląda. Kataro, a jak całuje? -odpowiedź dziewczyny wywołała kolejną salwę śmiechu. Dla mnie to jednak nie było zbyt zabawne. Pomijając fakt, że dziewczyna ewidentnie próbowała mi dociąć to jeszcze mówiła w ten sposób o Jecie mając swojego chłopaka. Nie byłam święta, ale komplementowanie innego faceta i zastanawianie się nad tym, jak całuje nawet w żartach wydawało mi się niestosowne.
-Odpowiedź zatwierdzona? -zapytała z uśmiechem Mai, a gdy Suki pokiwała głową, zwróciła się do mnie. Miałam złe przeczucia.-Prawda czy wyzwanie?
-Prawda.-odparłam bez wahania. Wolałam się nie zastanawiać, co Mai mogłaby wymyślić na zadanie.
-W takim razie… Skoro była już mowa o całowaniu… -przez twarz Mai przemknął złośliwy uśmieszek.-Z kim się ostatnio całowałaś?
O nie. O nie, nie, nie! Tylko nie to pytanie! Przecież… przecież nie mogę jej powiedzieć, że ostatnią osobą, z którą się całowałam był jej chłopak! Jeśli nie odpowiem wcale to zacznie coś podejrzewać, a jeśli skłamię to Toph to wyczuje…
No właśnie, Toph! To ona jest moją jedyną deską ratunku! W końcu już po naszym powrocie ze spaceru coś podejrzewała… Nie jest głupia, domyśli się. Obiecała, że nie powie Mai, więc…
-Nie wmówisz nam, że to było tak dawno, że nie pamiętasz! No już, przyznaj się! -zaśmiała się Suki, a ja dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że milczę od dobrych kilku sekund.
Ale teraz kogo mam wymienić? Haru nie mogłyby spytać, ale wyjechał już jakiś czas temu. Jet? O nie, jeśl jego spytają to nie da mi żyć. A więc pozostała mi jedna opcja.
Ukradkiem uścisnęłam nieco dłoń Toph siedzącej obok mnie. Mai i Suki były skupione na mojej mimice i wyczekiwały odpowiedzi, więc nawet tego nie zauważyły.
-Z Aangiem. -mruknęłam cicho, po czym spłonęłam rumieńcem. Właściwie to też nie było tak dawno. Nie kłamałam więc tak do końca…
-Kataro, ale… -zamarłam słysząc głos Toph. Nie, błagam cię, nic nie mów…-… z ciebie i z Mai cykory. Ja chcę wyzwanie. Tylko jakieś porządne, żebym mogła się zabawić!
Odetchnęłam z ulgą. Ale obiecałam też sobie, że w jakiś sposób zemszczę się na Toph za takie straszenie mnie. Mimo wszystko byłam jednak jej dłużniczką.
[…]
Cicho wyszłam z sypialni Suki. Teoretycznie wszystkie miałyśmy tu nocować-w praktyce nie miałam jednak na to ochoty. Nie dlatego, że ich nie lubiłam czy że nie czułam się bezpiecznie w towarzystwie Mai, bo to nie była prawda. Nie czułam się najlepiej-nie tyle fizycznie, co psychicznie. Byłam rozkojarzona, do tego z niewiadomego powodu pogorszył mi się nastrój. Nie mogłam skupić się nawet na rozmowie z dziewczynami. Gdy się położyłyśmy, wymknęłam się z pokoju i ruszyłam w kierunku swojej sypialni. Wszędzie dobrze, ale w swoim łóżku najlepiej. A co do tego powiedzenia… Ostatnio coraz częściej rozmyślałam nad powrotem do naszego prawdziwego domu-do Południowego Plemienia Wody.
-No, już myślałem, że się nie doczekam.-usłyszałam znajomy, rozbawiony głos. Rozejrzałam się, jednak nikogo nie zauważyłam. Nic dziwnego-było strasznie ciemno. Zasłony w oknach były zasunięte, więc nawet księżyc nie oświetlał korytarza. Lampy też były pogaszone.
-Jet? Co ty tutaj robisz? -zapytałam zaskoczona.
-Pomyślałem, że wypadałoby cię odprowadzić. Włóczenie się samej w takiej ciemnicy może nie być bezpieczne… Nigdy nie wiadomo, kto czai się w ciemności.-zamruczał wyraźnie rozbawiony chłopak chwilę po tym, jak poczułam jego rękę na ramieniu. Drugą nadal miał na temblaku.
-Daj spokój, Jet. To tylko parę korytarzy, może się nie zgubię.-odparłam nieco ironicznie. Zrzuciłam jego dłoń. Odpowiedział mi jedynie krótki śmiech.
-Daj spokój, Kataro. We dwoje zawsze raźniej…
-A we troje? –kolejny głos wyłaniający się z ciemności sprawił, że poczułam ulgę. Ciepłe światło oświetliło korytarz. Płomień migoczący w dłoni Zuko doskonale pełnił funkcję lampki.
-Troje to już tłok… -usłyszałam poirytowany głos Jeta, który odsunął się parę kroków w półmrok, nieco oślepiony nagłym pojawieniem się światła.
-W takim razie możesz już iść.-ton Zuko daleki był od przyjaznego. Po chwili jednak zreflektował się, że bez odpowiednich argumentów Jet raczej nie odpuści.-I tak czekam na Mai. Mogę odprowadzić je obie.
Ogień w dłoni Władcy Ognia rozbłysnął nieco jaśniej.
-Odprowadzić, co…? -kpiący głos Jeta odbił się echem po korytarzu. Widocznie jednak odpuścił, bo gdy się odwróciłam, już go nie było.
Przez chwilę panowała cisza. Płomień, który trzymał Zuko zaczął słabnąć.
-Mai śpi, zostanie dziś u Suki… -mruknęłam w ramach wyjaśnień.
-Wiem. Mówiła mi. -odpowiedział krótko chłopak, nim ogień całkowicie zgasł. Znów zapanowała ciemność. Sekundę później poczułam jego dłoń na ramieniu.
-A więc co tu robiłeś? -zapytałam nieco zaskoczona.
-Wiedziałem, że ty długo tam nie wytrzymasz. Wiedziałem też, że Jet wie. I chyba nie miałbym sumienia cię z nim zostawić… -przez rozbawienie w jego głosie przebijała też nutka troski. Uśmiechnęłam się do siebie. Wiedziałam, że Zuko i tak tego nie zauważy.
-Dzięki… -szepnęłam z wdzięcznością. Ręka chłopaka swobodnie zsunęła się z mojego ramienia na dłoń.
-Nie chciałbym budzić nikogo światłem.-wyjaśnił krótko. Przyjęłam to do wiadomości, chociaż zastanawiałam się jak taki mały płomyczek mógłby obudzić kogokolwiek przez zamknięte drzwi. Nie drążyłam tego jednak.
Chłopak ruszył przodem. Wiedziałam, że nawet w ciemności naprowadzi mnie do mojej sypialni. W końcu mieszkał tu od dziecka, brak światła nie był dla niego problemem.
-Kataro… -zaczął, gdy zbliżyliśmy się już nieco do mojego pokoju. Potem urwał.
-Tak…? -zapytałam zachęcająco.
-Mam takie małe pytanie. Nie zrozum mnie źle. Po prostu zwykła ciekawość… -zaczął tłumaczyć się nim w ogóle o cokolwiek mnie zapytał. To wzbudziło moje podejrzenia. Nie poganiałam go jednak.-Chciałbym wiedzieć tylko, kiedy całowałaś się z Aangiem.
Gdy w końcu wydusił z siebie to pytanie, widocznie mu ulżyło. Poczułam, że nieco rozluźniła się jego dłoń, którą mnie trzymał.
-To znaczy…? -zapytałam. Niezbyt wiedziałam, o co konkretnie chodzi chłopakowi. Całowałam się z Aangiem kilkakrotnie, więc jego pytanie było dość niejasne.
-Wiem, co sobie o mnie pomyślisz… Ale to naprawdę nie tak… Po prostu przypadkiem usłyszałem pytanie, jakie zadała ci Mai i…
A więc to o to chodziło! Zuko podsłuchiwał, a potem ten temat mu się utrwalił. Zaśmiałam się cicho, jednak czując, że chłopak nieco zaciska dłoń postanowiłam go uspokoić i wszystko mu wyjaśnić.
-Ostatnio jakieś trzy tygodnie temu, w herbaciarni twojego stryja.-odparłam bez wahania.
-Ale przecież…-Zuko umilkł na chwilę. Widocznie zdał sobie sprawę z tego, że nasz spacer był już po tej sytuacji.
-Wiem. Ale nie mogłam jej powiedzieć.-szepnęłam po części do siebie, po części jednak do niego.-To byłoby nie w porządku zarówno do niej, jak i do ciebie.-wyjaśniłam i wzruszyłam lekko ramionami.
Weszliśmy do mojej sypialni. Nie zdziwiło mnie, że Zuko też wszedł. Przez mój aktualny stan, pewnie potknęłabym się o próg i wybiła sobie zęby.
-Dziękuję… -odparł jedynie równie cicho, jak ja wcześniej. Puścił mnie, gdy usiadłam na krawędzie łóżka i zaczął zbierać się do wyjścia. Już był skierowany do drzwi, gdy odwrócił się nagle i kucnął przede mną.
-Mimo wszystko, wolę mieć pewność, że to ja byłem tym ostatnim… -ledwie zrozumiałam sens słów chłopaka, gdy ten ponownie połączył nasze wargi. Zamknęłam oczy, rozpływając się w tym cudownym uczuciu, które towarzyszyło mi w tym momencie. Trwało to zaledwie kilka sekund. Gdy otworzyłam oczy chłopaka już nie było, a drzwi do mojej sypialni zamykały się.
Z uśmiechem na ustach wśliznęłam się pod kołdrę. Nie liczyło się dla mnie to, co działo się na spotkaniu z dziewczynami. I tak nic nie mogło zepsuć mi humoru. Przynajmniej tej nocy.

Rano jednak wszystko się zmieniło.

~ Kilka słów od Autorki ;)
Tak, wiem, że mnie nienawidzicie za urwanie w takim momencie. Ale to się nazywa budowanie atmosfery! :D 
Przepraszam za wątpliwą jakość. Aktualnie jest godzina 2:24 i dopiero skończyłam pisać rozdział. Widzicie jak ja się dla was poświęcam i do której siedzę, żebyście mieli rozdział w terminie? :D Mam nadzieję, że mimo wszystko się spodoba. Liczę też na Wasze komentarze. W końcu robię to wszystko dla Was <3

1 października 2014

Rozdział Szósty

Gdy dotarłam na dziedziniec był tu tylko Iroh. Widocznie Zuko poszedł do siebie. W końcu do treningu zostało jeszcze trochę czasu. Stryj chłopaka właśnie rozpalał lampy otaczające dziedziniec. W końcu było już dość ciemno.
-Nie spodziewałem się ciebie tak wcześnie, Kataro -odezwał się mężczyzna nawet się nie odwracając. Widocznie usłyszał moje kroki.
-Po prostu już nie mogłam się doczekać.-skłamałam odruchowo. Ostatnio dość często to robiłam i wcale nie byłam zadowolona z tego powodu.
-Rozumiem.-odpowiedział krótko mężczyzna i odwróciła się do mnie z uśmiechem. Zmierzył mnie przenikliwym spojrzeniem.-Pamiętaj jednak, że gdybyś miała jakiś problem to jesteś wśród przyjaciół…
W tym momencie na dziedzińcu pojawili się Zuko i Mai. Odruchowo posłałam Iroh spojrzenie w stylu „Coś mówiłeś…?”. On jednak uśmiechnął się tylko do siebie i ze zrozumieniem pokiwał głową. Nie mógł domyślać się o co chodzi. Chyba, że wiedział więcej niż sądziłam. Tak czy siak, był jednak bardzo inteligentnym mężczyzną, więc mógł się domyślać. Przynajmniej częściowo.
-To dobrze, że nie zamierzasz używać dziś Magii Krwi, Kataro. To bardzo rozsądne, tym bardziej, że mamy pełnię i wcale bym się nie zdziwił, gdyby coś się komuś przez to stało. Dziękuję.
Spojrzałam na mężczyznę nieco zaskoczona. Ten jednak nie dał nic po sobie poznać. Ukradkiem do mnie mrugnął.
-W końcu to tylko trening, nie prawdziwa walka… -rzuciłam wzruszając ramionami. Byłam mu naprawdę wdzięczna, że postanowił zachować te kilka zdań, które wymieniliśmy wcześniej w tajemnicy, nawet przed własnym siostrzeńcem. Po raz kolejny utwierdziłam się też w przekonaniu, że on rozumie więcej niż nam się wydaje.
Dosłownie kilka sekund później pojawili się Sokka, Aang i Jet. Widocznie chłopaki spotkali tego ostatniego, gdy tutaj szedł. I bardzo dobrze, że przyszli razem. Mam wrażenie, że sytuacja mogłaby się niebezpiecznie zagęścić, gdyby Jet przyszedł sam, gdzie już byli Zuko i Mai. Niedługo potem pojawiły się Suki i Toph. Mogliśmy zaczynać trening.
-Nie pamiętam, czy już wam mówiłem, ale będzie to trening parowy. To znaczy… Miał być parowy, jednak przez ten nieszczęśliwy wypadek Jet jest wykluczony z ćwiczeń… -zaczął Iroh, jednak nie dane mu było dokończyć.
-Spokojnie dam sobie radę z jedną ręką. Nie ma tutaj dla mnie wystarczającej konkurencji, bym z tego powodu musiał rezygnować z treningów… -unikałam jego spojrzenia. Byłam niemal pewna, że mierzy mnie wzrokiem. Iroh już chciał zaprotestować, jednak chłopak kontynuował.-Poza tym nigdy nie wiadomo, w jakim będziemy stanie, gdy zaatakuje nas wróg, prawda? Jeśli poradzę sobie z jedną ręką to z dwoma tym bardziej.
Ten argument chyba przekonał mężczyznę. W końcu Jet miał rację, to trzeba było mu przyznać.
-W takim razie… No dobrze, niech będzie. W takim razie liczba się zgadza. Sokka i Suki zmierzą się więc z Mai i Jetem. -oznajmił Iroh. Zarówno na twarzy Mai, jak i Jeta pojawił się grymas niezadowolenia. Ja jednak skupiłam się a czymś innym.
„Aang albo Toph, proszę, Aang albo Toph…” -powtarzałam w myślach jak mantrę. Wiedziałam, że Zuko nie da sobie nic wytłumaczyć, przynajmniej przed treningiem. A gdybyśmy trafili do jednej drużyny to nie mielibyśmy szans-nie moglibyśmy się zgrać.
-Aang, Toph, wy zmierzycie się z Zuko i Katarą.
No pięknie. Sądziłam, że Iroh zrozumiał coś z naszej rozmowy i pozwoli mi być w parze z kimś innym. Nie protestowałam jednak. W ogóle się nie odezwałam. Bo i po co? Miałabym się kłócić albo obrazić? To bez sensu.
Mai, Jet, Sokka i Sukki oddalili się. Mieli ćwiczyć po drugiej stronie dziedzińca.
-Pamiętajcie, ze macie trzymać się razem. Jesteście teraz drużyną. Jeśli nie będziecie współpracować to przegracie.-upomniał nas Iroh. Świetnie, niech powie to swojemu bratankowi. A właściwie dlaczego ja się w ogóle tym przejmowałam? W końcu Zuko ma dziewczynę. Nawet, gdyby coś mnie łączyło z Jetem to nie jest jego sprawa. Nie miał prawa zgrywać wielce pokrzywdzonego. Rozpoczął się trening.
[…]
Trening zaczął się i skończył. Nic wyjątkowego. Ale miałam rację-wcale nie mogliśmy się zgrać z Zuko. Atakowaliśmy w tym samym momencie przez co byliśmy odsłonięci. Chroniliśmy się w tych samych momentach. Moja woda gasiła jego ogień, sama parowała, więc byliśmy ciągle wrażliwi na atak. Gdyby nie pełnia, dzięki której moje moce były zwielokrotnione to pewnie byśmy przegrali. Tak przynajmniej był remis. Tym razem nie dostaliśmy pochwały od Iroh. I czemu tu się dziwić? Poszło nam tragicznie. Po treningu chciałam z nim porozmawiać, jednak nim zdążyłam w ogóle się do niego odezwać, Mai go odciągnęła. Nie protestował. No cóż, nie będę się narzucać. Zaczynało świtać.
-Idźcie się wyspać. Dzisiaj już treningu nie będzie.-oznajmił Iroh i ziewnął głośno. Nie protestowaliśmy. Wszyscy udaliśmy się do swoich sypialni. Byliśmy wykończeni. Od razu ległam w łóżku i już kilka minut później spałam kamiennym snem.
[…]
Obudziłam się po kilku godzinach. Wzięłam długą kąpiel i postanowiłam wybrać się do herbaciarni Iroh. Coś kazało mi tam iść. Chyba chciałam z nim porozmawiać, zwierzyć się… Mimo powierzchowności sympatycznego, niezbyt dyskretnego staruszka wiedziałam, że naprawdę można mu ufać i liczyć na radę w każdej sprawie.  Nie jadłam śniadania. Byłam zbyt zdenerwowana tym wszystkim., nie byłabym w stanie niczego przełknąć. Poza tym liczyłam, że ciepła herbata na dobry początek dnia, a raczej popołudnia, również mi pomoże.
Gdy w końcu weszłam do herbaciarni Iroh w pierwszej chwili miałam ochotę po prostu odwrócić się na pięcie i odejść. Nie było tutaj nikogo. Poza jedną osobą. I to nie tą, której się spodziewałam. Nie mogłam jednak tego zrobić. Zuko już mnie zauważył.
-Podać ci coś…? -zapytał, jednak nie czekał na odpowiedź. Zaczął podgrzewać wodę.
-Gdzie Mai….? -zapytałam zaskoczona, nieco niedyskretnie. Przywykłam już, że dziewczyna nieodstępowana go na krok. Chłopak uniósł spojrzenie znad imbryka i zmierzył mnie nieco zaskoczonym spojrzeniem.
-Chyba śpi. Dlaczego pytasz…? -mruknął w odpowiedzi.
-Tak jakoś… -westchnęłam i niechętnie usiadłam przy ladzie, na której zazwyczaj Iroh serwował herbatę.-A twój stryj?
-Też śpi… -uśmiechnął się pod nosem.-Widocznie w przeciwieństwie do nas nie przywykł do zarywania nocy.
Odruchowo także się uśmiechnęłam. Co jak co, ale Zuko miał rację. Poza tym… chyba miał dobry humor. Miałam nadzieję, że to nie zmieni się po naszej rozmowie.
-A ty? Co tutaj robisz?
Chłopak wzruszył ramionami.
-Wstałem wcześniej i wiedziałem, że stryjkowi się to nie uda. Lubi dobrze pospać. A uznałem, że jego stali klienci nie obędą się bez codziennej porcji herbaty… Przed chwilą wyszła ostatnia osoba. Pewnie zaraz znowu ktoś się pojawi… -westchnął cicho i postawił przede mną kubek herbaty jaśminowej-mojej ulubionej. I jego też. Przynajmniej co do herbaty mieliśmy podobne gusta.
Wyszedł zza lady i usiadł obok mnie przed sobą również stawiając kubek z parującym naparem. Ujęłam swoją filiżankę w dłonie i pociągnęłam z niej drobny łyczek. Herbata była jednak na razie za gorąca do picia. Zapanowała chwila niezręcznej ciszy. Ja nie teraz to nigdy…
-Zuko, przepraszam, wiem, jak to wyglądało…
-Kataro, przepraszam, że tak się zachowałem…
Zaczęliśmy w tym samym momencie. Potem oboje umilkliśmy.
-Ty pierwsza.-mruknął niemal niesłyszalnie Zuko.
-Chciałam cię przeprosić. Wiem, jak mogła wyglądać ta sytuacja z Jetem. Ale to nie było tak. Przyszedł do mnie, żeby zrobić mi na złość. A ty po prostu wszedłeś w nieodpowiednim momencie… -rzuciłam i westchnęłam.-Twoja kolej.
-Ja chciałem przeprosić cię za to, jak zachowałem się, gdy to zobaczyłem. Byłem wściekły, a przecież sam robię to samo… A raczej jestem gorszy. Nawet nie powiedziałem Mai o tym, co naprawdę się wydarzyło. Wiem, że to wygląda, jakbym grał na dwa fronty, ale…
-Wcale nie! -zaprzeczyłam gwałtownie nawet nie dając mu dokończyć.-To twoja dziewczyna, masz wobec niej pewne zobowiązania. Mną nie musisz się przejmować. Ja to rozumiem.
Zuko wyglądał przez chwilę, jakby chciał coś jeszcze powiedzieć, ale zrezygnował. Westchnął i uśmiechnął się.
-A więc zgoda…? -zapytał, a ja pokiwałam głową i w nagłym przypływie chwilowej radości przytuliłam go. Chłopak odwzajemnił uścisk.
-Dzień dobry… -ze strony kuchni do kawiarni wszedł zaspany Iroh i ziewnął przeciągle. –Podejrzewałem, że przyjdziesz, Zuko. Dziękuję, że otworzyłeś… -urwał wpół zdania widocznie dopiero teraz zauważając, w jakiej sytuacji nas zastał. Jednak już nawet to nie było w stanie zniszczyć naszych humorów.
-Ty to masz wyczucie, stryju… -mruknął Zuko nie kryjąc rozbawienia. Odsunęłam się od niego od razu, gdy tylko mnie puścił.
-Wybaczcie, że przeszkadzam, już sobie idę… -zaczął wyraźnie skruszony, ruszając do wyjścia. Oboje się zaśmialiśmy.
-Proszę siadać. Może podać herbaty? –zaproponowałam z uśmiechem, a mężczyzna nie mógł odmówić.
[…]
Razem z Zuko wracaliśmy od Iroh późnym wieczorem. To był miło spędzony czas. Nie żałowałam, że tam poszłam. W końcu się pogodziliśmy. Od razu po wejściu na dziedziniec dopadła nas Suki.
-Kataro! Dobrze, że w końcu jesteś! Za godzinę organizuję w swojej sypialni babski wieczór! Nie wyobrażam sobie, żeby cię nie było! -zaszczebiotała radośnie dziewczyna mojego brata. Chyba dopiero teraz dostrzegła, że nie byłam samo.
-Och, Zuko… Wybacz, że nie jesteś zaproszony. Babski wieczór, babskie pogaduchy… Sam rozumiesz… -mruknęła nieco zmieszana i uśmiechnęła się.
-Jasne, jasne. Nawet ja wiem, że od takich imprez należy się trzymać z daleka.-zaśmiał się chłopak, unosząc dłonie w obronnym geście, po czym odszedł-widocznie do siebie.
-No nie wiem… -nie byłam przekonana. W końcu pewnie będzie tam Mai…

-Nawet nie żartuj. Lecę się przygotować ostatnie szczegóły. Będę na ciebie czekać.-pomachała mi z uśmiechem i zniknęła nim zdążyłam zaprotestować. Cóż mogłam począć? Poszłam do siebie, by się przygotować.