27 września 2014

Rozdział Piąty

-Właściwie to dlaczego nie ma z nami Toph? -zapytałam, gdy już znaleźliśmy się w mieście. Razem z Suki szłyśmy nieco szybciej od reszty grupy przeglądając stragany rozstawione na ulicach. Aang i Sokka próbowali za nami nadążyć, a Zuko i Mai wlekli się gdzieś z tyłu.
-Nie chciała iść. Uznała, że woli się wyspać przed nocnym treningiem.-odparła dziewczyna mojego brata wzruszając ramionami. Z uśmiechem przeglądała się jakimś świecidełkom, co raz przymierzając inne pierścionki. Moją uwagę przykuł niewielki srebrny grzebyk. Był podobny do tych z Plemienia Wody. Wyciągnęłam ku niemu rękę i delikatnie przejechałam opuszkami palców po rączce. Wtedy ktoś mnie zza nią złapał.
-Powróżyć ci z dłoni, kochanie…? -usłyszałam skrzeczący głos. Odruchowo wyrwałam dłoń, odsuwając się o kilka kroków. Nie była to kwestia niechęci, lecz zwyczajny odruch obronny. Osobą, która złapała mnie za rękę była wątła starowinka, widocznie zaskoczona moją gwałtowną reakcją. No tak, musiałam ją tym wystraszyć bardziej niż ona mnie.
-Kataro, wszystko w porządku? -zapytała zaniepokojona Suki, na którą prawie wpadłam.
-Nie… to znaczy tak.-odpowiedziałam dziewczynie, po czym zwróciłam się do kobiety-Proszę wybaczyć moją reakcję. Nieco mnie pani wystraszyła..-zaczęłam się tłumaczyć.
-No tak, to zrozumiałe… -zamruczała pod nosem kobiecina.
-Chyba jednak podziękuję. Nie potrzebuję wróżb.-odparłam w końcu na jej pierwotne pytanie.
-Na pewno…? Nie chcesz poznać swojej przyszłości…? -zapytała mierząc mnie uważnym spojrzeniem. Mimo mojej słabości do wróżb i przepowiedni miałam zamiar odmówić. Coś jednak mnie powstrzymało-staruszka miała w oczach coś takiego, co wręcz kazało mi się zgodzić.
-No dobrze… -mruknęłam niepewnie.
Przez twarz kobiety przebiegł cień uśmiechu, po czym złapała mnie za ramię.
-Ale nie tutaj, nie przy tych wszystkich ludziach… -wyszeptała jak w amoku, bacznie przyglądając się nie tylko mojej przyjaciółce, lecz także reszcie naszych znajomych, którzy w końcu nas dogonili i ze zdziwieniem obserwowali tę scenę.-Chodź tam! -wskazała palcem jakiś niewielki, prawie pusty placyk, po czym ruszyła wręcz ciągnąc mnie za sobą. Była dość żwawa jak na swój wiek. Zaczynałam mieć wrażenie, że kobieta zaczyna zachowywać się jak szalona. Wiedziałam, że nie powinnam oddalać się od grupy, ale w końcu byłam Magiem Wody-co złego mogło się stać?
Kobieta nie zaciągnęła mnie daleko. Zatrzymała się już przy wyjściu z głównej, targowej ulicy
-Nie bój się, nie jestem zła… -mruknęła prawie niesłyszalnie. Uwolniła mnie ze swego uścisku, po czym złapała moją dłoń. Potem w ciągu sekundy zanurzyła dłoń w woreczku, który miała zawieszony przy boku, po czym obsypała moją dłoń beżowo-złotym pyłem.  Miałam wrażenie, że zaraz zacznę się dusić. Pył był zadziwiająco gęsty i gryzący.
-Nic ci nie będzie. Dzięki temu będę lepiej widziała szczegóły… -rzuciła staruszka, chyba bardziej do siebie niż do mnie. Nie widziałam jak może cokolwiek widzieć w tym pyle, który wciąż unosił się w powietrzu. Zaczęła palcem wskazującym jeździć po wnętrzu mojej dłoni.
-Wiele w życiu przeszłaś… Zrobiłaś wiele dobrego… Ale to nie czas na odpoczynek, o nie… Będziesz szczęśliwa, bardzo szczęśliwa… Kiedyś… Teraz czeka cię wiele trudności. Musisz je przezwyciężyć, jeśli chcesz, by wszystko nadal funkcjonowało …-staruszka mówiła coraz szybciej, miałam wrażenie, że zjada słowa. Umilkła jednak na chwilę.
-Ale co to zna… -urwałam i zaczęłam krztusić się nową warstwą dymu. Kobieta cisnęła o ziemię swój proszek. Gdy powietrze nieco się rozrzedziło i można było coś dostrzec przez grubą warstwę pyłu zobaczyłam, że kobieta zniknęła. Po prostu rozpłynęła się w powietrzu. Podbiegli do mnie przyjaciele, którzy obserwowali całą sytuację z ulicy.
-No dobra… Czy tylko ja uważam, że to było dziwne? -zapytał Aang rozglądając się i widocznie próbując dostrzec kobietę. Nie mogła przecież wyparować.
-Nie, nie tylko ty… -mruknął Sokka mierząc mnie pełnym niezadowolenia spojrzeniem. Nie wiedziałam, o co mu chodzi.-Co ci powiedziała? -zapytał po chwili. Wzrok wszystkich skierował się na mnie.
-Nic konkretnego… -mruknęłam pod nosem, otrzepując dłonie z pyłu.
-To znaczy? -zapytał z naciskiem.
Uniosłam na niego wzrok.
-Że nie jest tak idealnie, jak mogłoby się nam wydawać.
[…]
Po powrocie do pałacu szybko zaszyłam się w swoim pokoju. Nie miałam ochoty po raz kolejny opowiadać o przebiegu rozmowy z tamtą kobietą. Niepotrzebnie w ogóle cokolwiek im mówiłam. W końcu to nie była groźba… tylko ostrzeżenie. Musiałam przyznać-trochę mnie to zaniepokoiło. Może i tak kobieta wyglądała na szaloną, lecz chyba wierzyła w to, co mówi. Nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć. W końcu nie znała mnie, a wiedziała, że sporo przeszłam… Nie chciałam się jednak nad tym zastanawiać. Postanowiłam trochę poczytać. Nie wiedziałam, co innego mogłabym robić sama przez ponad półtorej godziny, które zostało do treningu. Tam przynajmniej nie będzie czasu na rozmowy.
Pół godziny przed planowanym treningiem ktoś zapukał do drzwi mojej sypialni. Nie byłam zadowolona. Co prawda czytać skończyłam  czytać już kilka minut temu, ale podejrzewałam, że ktoś przyszedł po mnie wcześniej, żeby po raz kolejny przewałkować temat sytuacji sprzed kilkunastu minut.
Nie zdążyłam jednak nawet podejść do drzwi, gdy te się otworzyły. Jet bezpardonowo wszedł do środka i rzucił się na moje łóżku. Rękę miał na temblaku. Z jego ust nie znikał jednak zadziorny uśmieszek.
-Jet? Co ty tutaj robisz?!-zapytałam bardziej poirytowana jego zachowaniem niż wizytą.
-Jak to co? Leżę… -odpowiedział niewinnie, mierząc mnie powłóczystym spojrzeniem. Widząc jednak, że najwyraźniej nie ugną się pode mną kolana na widok jego domniemanej wspaniałości zdecydował się przejść do rzeczy.-Przyszedłem zapytać czy ta kobieta z targu już ci uświadomiła, że jestem ci przeznaczony.-wzruszył nieco ramionami nawet nie podnosząc się z mojego łóżka.-Nie przejmuj się, nie musisz opowiadać mi całej tej pokręconej historii. Wiem już wszystko od Suki.
-Bardzo zabawne. Nie było cię tam. Nie wiesz, jak to wyglądało.-odparłam zdecydowanie i zmierzyłam go niechętnym spojrzeniem.
-Daj spokój, Kataro. Chyba się tym nie przejęłaś…? -chłopak wyglądał na naprawdę rozbawionego. Podniósł się niechętnie i podszedł do mnie.-Przecież wiesz, że nie pozwolę, by coś ci się stało… -zamruczał z tym swoim irytującym uśmiechem i przejechał palcem po moim policzku.
-Kataro, przepraszam, że… -drzwi do mojego pokoju otworzyły się. Odwróciłam się gwałtownie.
O nie, tylko nie w takim momencie…
-Wiedzę, że przeszkadzam. –Zuko wyglądał na naprawdę zaskoczonego. Szybko jednak się otrząsnął. Natychmiast opuścił mój pokój. Czułam, że z trudem powstrzymał się od trzaśnięcia drzwiami.
-A ten czego tu chciał? -mruknął wybitnie niezadowolony Jet.-Mógłby się już zająć tą swoją Mai, a nie wymyśla…
-Muszę iść na trening.-urwałam szybko, po czym po prostu wyszłam z pokoju, zostawiając tam Jeta samego. Wiedziałam, że nie dogonię już Zuko, lecz nie miałam też ochoty na towarzystwo drugiego chłopaka.
-Zaczekaj, pójdę z tobą! -zawołał, jednak nie spełniłam jego prośby. Udałam, że nie słyszałam i przyspieszyłam.

~ Kilka słów od Autorki.
No to to by było na tyle. Przynajmniej na razie. Nie mam już nic-to ostatni rozdział, który miałam przygotowany. Nie mam nawet 1 zdania 6 rozdziału. Ehhh... Jestem leniem. 
Jest jednak piątek ( a właściwie od godziny i jakiś 50 minut to sobota. [widzicie jednak, że post dodany o ósmej-opanowałam planowanie posta :D] ), więc może uda mi się coś dzisiaj napisać. Mam taką nadzieję. Nie piszę na siłę-chodzi raczej o brak zapału, czasu i siły. To zdecydowanie nie był dobry tydzień. Mam nadzieję, że ten będzie lepszy. Jutro (dzisiaj?) biorę się do pisania następnego rozdziału. mam sporo pomysłów, jednak brak weny do ich realizacji. Trzymajcie kciuki, żeby powróciła mi energia i w środę normalnie pojawił się następny rozdział.
Pozdrawiam was wszystkich <3

24 września 2014

Rozdział Czwarty

-Dzisiaj nie wychodziłaś… -usłyszałam cichy, łagodny głos tuż za sobą. Odwróciłam się nieco zbyt gwałtownie.
-No tak. Byłam zmęczona.-odparłam jedynie krótko i szybko zgarnęłam notatnik do szuflady. –Nie wiesz, że przed wejściem do cudzej sypialni powinno się pukać? -zapytałam wstając.
-Wybacz. Drzwi były uchylone… Chciałem sprawdzić, czy poszłaś już na śniadanie. Gniewasz się na mnie? -Zuko zachowywał się teraz tak niewinnie, że prawie nie wiedziałam, o co może mu chodzić.
-Oczywiście, że tak. Wszedłeś do mojego pokoju bez pukania.-odpowiedziałam nieco podirytowana.
Chłopak westchnął cicho.
-Kataro… Przecież wiesz, że nie o to mi chodzi. –odpowiedział zadziwiająco spokojnie. Zmierzyłam go uważnym, nieco podejrzliwym spojrzeniem.
-W takim razie o co? Nie mam o co się gniewać.-odpowiedziałam jedynie wzruszając ramionami i oparłam się o biurko próbując przybrać obojętną pozę. Miałam nadzieję, że mi to wyszło.
-A ja uważam, że masz…-teraz chłopak już niemalże szeptał. I tak doskonale go słyszałam-w końcu stał tuż przede mną. Zbliżył się jednak jeszcze o krok i oparł o biurko z obu moich stron, odgradzając mi drogę ucieczki. Pochylił się nade mną. Czułam jego ciepły oddech na swoich policzkach. Nie protestowałam. Odruchowo przymknęłam powieki…
-Zuko! Gdzie ty się podziewasz?!-głos Mai zatrzymał jego usta dosłownie parę milimetrów od moich.
-Muszę iść… -rzucił tylko chłopak i szybko opuścił moją sypialnię.
Przez kilka chwil stałam nieruchomo próbując uspokoić oddech. Moje policzki pokrył rumieniec-wstydu, złości i chyba po części też podniecenia.
-Głupia! -warknęłam do siebie, gdy już udało mi się nieco uspokoić. Odwróciłam się przodem do lustra powieszonego nad biurkiem. Oczami wyobraźni zobaczyłam jak Zuko wraca, podchodzi do mnie cicho i obejmuje…. Gwałtownie potrząsnęłam głową. Dziewczyno, weź się w garść!
Usłyszałam nieśmiałe pukanie. Odwróciłam się.
-Kataro… idziesz już na śniadanie? -Aang obserwował mnie przez sporą szparę zostawioną przez Zuko. Pokiwałam jedynie głową.
-Jasne, już idę.-posłałam mu nieco wymuszony uśmiech i razem poszliśmy na śniadanie.
Minęło ono bez większych problemów. Starałam się unikać spojrzenia zarówno Mai, jak i jej chłopaka. Na szczęście nie było to trudne. W końcu przy stole siedziało osiem osób. Nasza ‘ekipa’ nieco się wykruszyła. Zostałam już tylko z Aangiem, Zuko, Mai, Toph, Sokką, Jetem i Sukki. Wszyscy byli ciekawi, jak teraz Iroh będzie prowadził treningi. Tak samo czy może wymyśli coś innego ze względu na mniejszą liczbę osób?
Po śniadaniu poszliśmy na dziedziniec. Stryj Władcy Ognia już na nas czekał.
Dzisiejszy trening będzie wyglądał nieco inaczej niż wcześniejsze.-oznajmił na powitanie.-Co prawda także będzie polegał na zmierzeniu się między sobą, tym razem jednak zrobicie to w grupach, które zaraz wyznaczę. Chciałbym jednak zapowiedzieć, a raczej zaproponować kolejny trening dzisiaj. Nie odbędzie się on jednak, tak jak poprzedni popołudniu. Wolałbym zrobić go w nocy. Myślę, że to ciekawy pomysł, jednak jeśli nie chcecie to zrozumiem…
Rozejrzał się. Nikt jednak nie protestował przeciwko nocnemu treningowi. To naprawdę mogło być ciekawe. Miło ze strony Iroh, że za wszelką cenę stara się jak najbardziej urozmaicić nam te zajęcia. Ma do tego widoczny zapał. Sama byłam bardzo pozytywnie nastawiona do treningu nocnego. W końcu dziś była pełnia…
-No więc tak. W grupie pierwszej będzie Aang, Katara, Suki i Jet. Grupa druga to Zuko, Toph, Mai i Sokka. Jakieś uwagi? Nie? Doskonale. Pamiętajcie, jest tylko jedna zasada-nie robimy sobie krzywdy. A teraz… Zaczynamy! -Iroh odsunął się i usiadł na ławce w rogu ogrodu-tej samej, na której rozmawiałam z Zuko parę dni temu.
Toph zrobiła sobie pancerz z kamienia. Szybko uniosłam przed nami zasłonę z wody. Zamieniła się ona w lód w momencie, gdy Mai rzuciła nożem prosto w moją twarz. Lód roztrzaskał się na setki malutkich, ostrych kawałków. Pocięłyby nas porządnie, gdyby Aang nie zdmuchnął ich w stronę przeciwników. Ognista osłona Zuko jednak natychmiast je stopiła. Rozpętała się wojna. Chyba nikt nie przejął się zakazem Iroh. Tempo było zawrotne, ale to raczej nie problem dla osób, które stoczyły tyle walk co my.
W końcu jednak coś musiało się wydarzyć. Jet po ataku Toph wspierającej Sokkę wylądował praktycznie po drugiej stronie dziedzińca. Iroh przywołał mnie gestem. Oho, czyli to coś poważnego.
Ruszyłam ku nim starając się wyminąć walczących.
-Kataro, uważaj! -usłyszałam krzyk Aanga. Odwróciłam się gwałtownie. Mai już szykowała się do rzutu. W pobliżu  nie było wody, a ja nie zdążę utkać jej z powietrza… Dziewczyna już się zamachnęła… Ale coś ją powstrzymało. A raczej ktoś, nie coś. Zuko złapał ją za rękę. Wyglądała na naprawdę zaskoczoną. Szczerze mówiąc, ja też się tego nie spodziewałam. Wiedziałam jednak, że to nic osobistego. Widocznie chłopak widział, że wzywa mnie jego stryj, a uznał za atakowanie od tyłu za niehonorowe. Szybko dotarłam do Jeta. Miał rozbitą głowę i rękę wykręconą pod dziwnym kątem. Musiał porządnie przywalić w tą ścianę… Głowę udało mi się uleczyć mu szybko, gorzej było z ręką.
-Nie umiem leczyć złamań. On potrzebuje pomocy specjalisty… -mruknęłam do Iroh.
-Nic mi nie jest… -rzucił chłopak z zawadiackim uśmiechem, podnosząc się z ziemi. Jednak, gdy tylko spróbował poruszyć ręką, syknął z bólu.
-Kataro, pójdziesz z nim do medyka? Jego komnata znajduje się niedaleko stąd… -poprosił mężczyzna. Widocznie nie chciał przerywać treningu, a po tym co się stało nie mógł zostawić walczących samych.
-Jasne, nie ma problemu… -rzuciłam jedynie cicho, po czym razem z chłopakiem opuściliśmy dziedziniec kierując się tam, gdzie powiedział nam Iroh.
-Jest źle…? -mruknęłam współczująco kątem oka obserwując chłopaka.
-Nie gorzej niż wtedy, gdy mnie zamroziłaś.-mruknął rozbawiony i pokazał mi język.
-Daj spokój, Jet. Pytam poważnie. Poza tym zimno nie boli. –odparłam nieco zirytowana.-Ale skoro jesteś w stanie żartować to chyba nic poważnego ci nie jest.
-No wiesz co? Zero współczucia… Mam złamaną rękę i nie mogę nawet liczyć na słowo otuchy…  Poza tym czy ktoś powiedział, że miałem na myśli ból fizyczny? -mruknął z miną niewiniątka. Znałam go jednak za długo, żeby się na to nabrać.
Zignorowałam jego słowa. Dyskusja z nim nie miała przecież sensu-on i tak wszystko wiedział najlepiej. Pokręciłam jedynie głową więcej się nie odzywając. W końcu dotarliśmy do medyka. Zatrzymaliśmy się przed drzwiami.
-Dalej już chyba trafisz… -rzuciłam nieco ironicznie nawet nie zaszczycając chłopaka spojrzeniem. Uniosłam na niego wzrok dopiero, gdy zatrzymał się tuż przede mną.
-Drzwi są w drugą stronę… -zaczęłam, ale nie dał mi skończyć. Ujął mój podbródek i uniósł go nieco, by móc spojrzeć mi w oczy.
 -Obserwuję cię… -mruknął wyraźnie rozbawiony, po czym w ciągu paru sekund zniknął za drzwiami. Jego zachowanie nieco mnie zaskoczyło. Co prawda wiedziałam jaki jest, jednak mimo wszystko takie zachowanie chyba dla każdego byłoby dość… niejasne.
Gdy wróciłam na dziedziniec, był on już niemalże pusty. Jedynie Iroh powiedział mi, że trening skończony-i przypomniał, że widzimy się ponownie w nocy. Oraz o dzisiejszej pełni. Podziękowałam mu, przekazałam, że Jet już jest u medyka i pożegnałam się. Miałam zamiar iść do swojego pokoju, lecz natknęłam się na Aanga, Suki, Sokkę, Zuko i Mai.
-Hej, Kataro, idziesz z nami do miasta? Dłużej tu nie wysiedzę.-zawołała radośnie dziewczyna mojego brata. Właściwie nie miałam ochoty na wyjścia, lecz uznałam, że to dobrze mi zrobi.
-Jasne.-odparłam z uśmiechem, ignorując zabójcze spojrzenie Mai.


~Kilka słów od Autorki.
Chcę tylko poinformować was, że nie wiem, kiedy pojawi się następny rozdział. Aktualnie jestem w trakcie pisania piątego, nie mam jednak weny, by go dokończyć.
Pamiętajcie, że wasze komentarze bardzo mnie motywują. Jeśli więc chcecie, by kolejny wpis pojawił się już w sobotę-nie zapomnijcie zostawić po sobie śladu.

20 września 2014

Rozdział Trzeci

Gdy się obudziłam było już popołudniu. Przebrałam się szybko i już miałam iść coś zjeść, gdy coś jeszcze przyszło mi do głowy. Wyciągnęłam z biurka zwój dziennik i otworzyłam go. Byłam w doskonałym nastroju. Pod wczorajszymi bazgrołami narysowałam niewielkie serduszko, po czym dopisałam „Wiem, że tego nie przeczytasz, Iroh, ale dziękuję. Miałeś rację-pomogło.”
W końcu, gdyby nie jego pomysł to nie zaczęłabym pisać, nie uznałabym, że to bez sensu i nie powiedziałabym o wszystkim Zuko.
-Dzień dobry, śpiąca królewno. -usłyszałam, gdy tylko przekroczyłam próg swojej sypialni.
-Toph? Co ty tu robisz? -zapytałam, po czym uśmiechnęłam się lekko. Widocznie w tym miejscu nie można nawet chwili spędzić samotnie.
-Idę na obiad. Ale usłyszałam, że wstałaś, więc poczekałam.-odpowiedziałam dziewczyna wzruszając ramionami.
-To miłe, ale… skąd wiesz, że spałam? -zadałam jej kolejne pytanie, ruszając za nią. Od wczoraj nic nie jadłam i byłam strasznie głodna.
-Nietrudno się domyślić. Co innego mogłabyś robić przez pół dnia w swojej sypialni po całonocnej randce z Zuko? -odruchowo się zarumieniłam.
-To wcale nie była randka! I wcale nie całonocna… -zaczęłam się tłumaczyć.
-Kataro…? Pamiętasz, że potrafię wyczuć kłamstwo, prawda…? -Toph wyglądała na widocznie rozbawioną. –Nie przejmuj się, nie powiem Mai…
-Ale przecież ja nie kłamię… -mruknęłam bez przekonania. To nie była randka, ale to co zaszło w nocy mogło świadczyć inaczej. No i Toph przypomniała mi o dziewczynie Zuko… Mój dobry humor nieco się ulotnił. Nie chodziło o to, że byłam zazdrosna. Raczej o to, że czułam się, jakbyśmy ją oszukali… Wiedziałam, że Mai za mną nie przepada, chociaż nie ma żadnego powodu. A teraz ten się znalazł… Nie lubiłam kłamać, ale uznałam, że raz mogę zrobić wyjątek. Będzie lepiej, jeśli dziewczyna nie dowie się o tym, co zaszło nad jeziorem.
-Coś się stało? -zapytała zaniepokojona Toph. Musiała coś wyczuć, w końcu nagle przestałam się odzywać.
-Nie, wszystko w porządku. Po prostu umieram z głodu. –zaśmiałam się i przyspieszyłam kroku, by dziewczyna nie wyczuła kolejnego kłamstwa.
[…]
Posiłek spożyliśmy w dość sporym gronie. Przy stole zasiadłam z Toph, Aangiem, Sokką, Suki, Jetem, Zuko i Mai. Mimo głodu jakoś straciłam apetyt. Słowa Toph wpędziły mnie w wyrzuty sumienia. Jednak nie powinnam mieć jej tego za złe. W końcu sama się do tego przyczyniłam.
-Kataro, wszystko ok.?-zapytał nieco zaniepokojony Aang. Siedział przy mnie, więc bez trudu usłyszałam jego dyskretne pytanie. Widocznie uznał, że jeśli mam jakiś problem to nie zechcę dzielić się nim publicznie. No i miał rację. Z tym, że on też nie powinien wiedzieć, o co chodzi. Nikt nie powinien.
-Jasne. Zamyśliłam się… -odpowiedziałam i uśmiechnęłam się. Wtedy też w jadalni pojawił się nasz nauczyciel.
-Witajcie ponownie, moi kochani! -zawołał z uśmiechem na nasz widok. –Kataro, Zuko, wy możecie nie wiedzieć, ale powiedziałem już waszym przyjaciołom, że po obiedzie też czeka was trening. Zmieniłem jednak zdanie. No, może nie do końca. Skoro i tak już nie otwieram dziś herbaciarni to postanowiłem, że zorganizuję wam wyjście na plażę! Niedaleko stąd jest takie urocze jeziorko… -przestałam go słuchać. Odruchowo zerknęłam w stronę Zuko, starając się nie zalać ponownie rumieńcem. On jednak wcale nie był zaskoczony. Mierzył stryja wściekłym spojrzeniem.
-Och, musimy…? Nienawidzę wody… -słowa Mai spowodowały, że natychmiast odwróciłam wzrok od jej chłopaka. Nie patrzyłam jednak na nią. Byłam w stu procentach pewna, że ciska we mnie gromy spojrzeniem.
-Tak, musicie.-oznajmił jedynie Iroh.-Za pół godziny widzimy się na dziedzińcu!
Jak najszybciej chciałam dostać się do swojego pokoju. Pod pretekstem przygotowań natychmiast opuściłam jadalnię. Stryjek Zuko wiedział więcej niż przypuszczałam. To on mu powiedział? A może to o to się wczoraj kłócili? Obie opcje były równie prawdopodobne. Uznałam jednak, że to nie ma znaczenia. To miejsce było piękne, a ja uwielbiałam pływać. Dlaczego mam się nie cieszyć?
„Może dlatego, że kilka godzin temu całowałaś się tam z chłopakiem dziewczyny, która cię nienawidzi, kretynko?!”-odezwał się jadowity głosik w mojej głowie. Zignorowałam go jednak i szybko wskoczyłam w strój kąpielowy.
[…]
Gdy tylko znaleźliśmy się na miejscu, rozłożyliśmy się na niedużej plaży. Aang od razu wskoczył do wody.
-Kataro, chodź tutaj! Woda jest taka cieplutka! -zawołał do mnie pływając już kilka metrów od brzegu. Pokiwałam jedynie głową, rozkładając ręcznik na piasku.
-Chodź, Mai. Jestem pewien, że będzie nam się świetnie pływało.-rzucił zachęcająco Zuko do swojej dziewczyny. Ta jednak tylko się skrzywiła.
-Daj spokój, to zabawa dla dzieciaków.-mruknęła wyniośle, zerkając na mnie kątem oka. Doskonale to widziałam. Nie wiedziałam jednak, dlaczego tak się zachowuje. I dlaczego tak mnie nie cierpi. Pociągnęła chłopaka za ramię, siłą usadzając go przy sobie. Już ruszyłam w stronę wody, lecz coś mnie powstrzymało. Zerknęłam w ich stronę. To proszące spojrzenie Zuko… Jakby jego wzrok mówił „Błagam, uratuj mnie i nie każ mi tu siedzieć...”.
-Na pewno nie chcecie iść z nami? -zaproponowałam widocznie niezbyt przekonująco. Mai omiotła mnie tylko spojrzeniem, nie raczyła nawet odpowiedzieć. Zawahałam się. Ona i tak mnie nienawidzi…
„No właśnie! Więc co się zmieni?! Daj jej przynajmniej powód!”-głosik w mojej głowie, który jeszcze kilkadziesiąt minut temu próbował mnie dobić, teraz przekonał mnie do większego starania.
-No dobrze, widzę, że nie chcesz Mai. To może chociaż ty, Zuko? Szkoda byłoby stracić taką okazję… -rzuciłam z uśmiechem. Dziewczyna już otwierała usta, by coś mi odpowiedzieć. Po jej minie wnoszę, że coś niezbyt miłego. Zuko zareagował jednak szybciej-w końcu był na to przygotowany.
-Z miłą chęcią.-odparł z trudem powstrzymując westchnienie ulgi. Uśmiechnął się, a już chwilę później wszyscy poza jego dziewczyną i stryjem świetnie bawiliśmy się w wodzie. W ten sposób minęło nam całe popołudnie.
[…]
Do powrotu zaczęliśmy się szykować dopiero wieczorem, gdy już nikt nie mógł znieść narzekań Mai. Korzystaliśmy jeszcze z ostatnich chwil w wodzie, gdy ona bez celu chodziła wzdłuż plaży.
-Zaraz, zaraz… Zuko, czy to nie jest twój sygnet? -usłyszeliśmy nagle jej zdziwiony głos. Stała co najmniej dwadzieścia metrów od miejsca, w którym się rozłożyliśmy. Rzuciłam chłopakowi nieco spanikowane spojrzenie i zanurkowałam szybko, by jego dziewczyna nie zauważyła mojego rumieńca. Kurczę, czyżby się wydało?! Zuko miał jednak głowę na karku.
-Tak, to moje… -mruknął wychodząc z wody i odbierając od niej „zgubę”. -Pewnie zostawiłem go tu, gdy przychodziłem tu kilka dni temu.-dodał, jakby to była prawda. Widziałam jej spojrzenie, lecz nie miała przecież dowodów, by mu nie wierzyć.
-A znaleźne…? -zamruczała nareszcie się uśmiechając. Zarzuciła ręce na ramiona chłopaka. Widać było, że czuje się on nieswojo w takiej sytuacji. Wcale mu się nie dziwię-też nie przywykłam do publicznego okazywania uczuć. Mimo to złożył na jej ustach krótki pocałunek. Odwróciłam wzrok i podpłynęłam bliżej brzegu. Zaczęłam wycierać się i zbierać swoje rzeczy.
-Robi się późno. Wracamy.-oznajmił w końcu Iroh i ruszyliśmy w drogę powrotną do pałacu. Widziałam jeszcze jakby przepraszające spojrzenie Zuko, lecz nie zwróciłam na to większej uwagi. No bo i niby za co miałby mnie przepraszać?

Po powrocie poszłam prosto do swojej sypialni. Iroh przypomniał nam o jutrzejszym porannym treningu. Powinniśmy się przed nim wyspać. A ja miałam dość wody na dziś.

17 września 2014

Rozdział Drugi

Skierowaliśmy się z Zuko w stronę lasu. Nie wchodziliśmy jednak do niego. Trzymaliśmy się przegu, idąc pokrytą kwiatami łąką. W lesie nic złego nie mogłoby nas spotkać. Ja byłam Magiem Wody, potrafiłam leczyć i, jeśli trzeba, używać Magii Krwi. Zuko był Władcą Ognia, doskonałym Magiem Ognia i bez problemu ciskał błyskawicami. Co mogło się stać? No tak, los uwielbia uświadamiać nas, że się mylimy.
Po kilku, może kilkunastu minutach drogi dotarliśmy do niewielkiej plaży. Znajdowało się tu dość spore, malownicze jezioro. To tutaj przychodziłam od kilku nocy. W środku nocy, gdy księżyc odbijał się na jego powierzchni wyglądało jeszcze lepiej.
-Chodź… -szepnęłam do Zuko. Nie było tu nikogo, kto mógłby nas zobaczyć lub usłyszeć, ale bałam się, że jeśli odezwę się głośniej to odstraszę tę magiczną aurę, która otaczała całe to miejsce.
Podeszłam powoli do tafli wody. Postawiłam na niej pierwszy krok. Woda pod moimi stopami zamieniła się w lód. Zrobiłam jeszcze kilka kroków naprzód. Dopiero teraz poczułam, jak Zuko niepewnie stawia pierwszy krok. Przeszliśmy jeszcze parę metrów, w głąb jeziora. Podziwiane go z brzegu, a z samego jego środka to były dwa, zupełnie inne rzeczy.
-Jak tu pięknie… -usłyszałam ciche, pełne zachwytu westchnienie mojego towarzysza. Oboje ściągnęliśmy kaptury ciemnych peleryn.
-Teraz rozumiesz, dlaczego tu przychodzę…? -zapytałam łagodnie.
Przymknęłam powieki, skąpana w blasku księżyca. Czułam, że to dodaje mi siły. Lód pod naszymi stopami stał się jeszcze grubszy i stabilniejszy. Stałam tak przez kilka sekund… a może minut? Całkowicie straciłam poczucie czasu. Dopiero po chwili zorientowałam się, że Zuko wcale się nie odzywa.
Otworzyłam oczy. Zuko stał kilkanaście centymetrów ode mnie. Wyglądał naprawdę… zjawiskowo. I wyjątkowo. Włosy w nieładzie, półuśmiech, błyszczące spojrzenie, w którym odbijał się księżyc… spojrzenie skierowane na mnie..
-Coś się stało…? -zapytałam niepewnie. Byłam przeszczęśliwa, że jest tak ciemno i oświetla nas jedynie światło księżyca. Mogłabym dać sobie rękę uciąć, że zaczynam się rumienić. Tak przynajmniej chłopak mógł tego nie zauważyć.
-Nie… -odpowiedział cicho.-Wręcz przeciwnie…
Wpatrywałam się w niego jak zahipnotyzowana. Zrobił krok do przodu i wyciągnął ku mnie dłoń. Odgarnął kosmyk włosów z mojego czoła, a potem pogładził mnie po policzku. A potem…
Och, to stało się tak szybko…
Zamknęłam oczy i poczułam wargi chłopaka delikatnie muskające moje usta. Całkowicie się zapomniałam, jakby świat przestał dla mnie istnieć.
To trwało jednak zaledwie kilka sekund. Nie dlatego, że chłopak się odsunął. Przed oczami stanął mi widok wściekłej Mai, która się o tym dowiaduje. Straciłam grunt pod stopami. Dosłownie. Przestałam nad sobą panować, więc nie pilnowałam lodu. Ten w ciągu chwili roztopił się i wylądowaliśmy w zadziwiająco ciepłej wodzie. No tak, w końcu jest środek lata, a lód sama wyczarowałam…
Zuko wynurzył się z wody sekundę po mnie. Nasze spojrzenia się spotkały i… wybuchliśmy śmiechem. W końcu to musiało wyglądać przekomicznie! Przestaliśmy się jednak śmiać i szybko dopłynęliśmy do najbliższego brzegu. Wyszliśmy z wody cali mokrzy, lecz nadal rozbawieni i w doskonałych nastrojach.
-No cóż… Atmosfera była tak gorąca, że aż lód się roztopił.-zaśmiał się Zuko.
-Co ty sobie wyobrażasz?! Już ja cię zaraz ochłodzę! -zawołałam ze śmiechem. Złapałam trochę wody z jeziora i przemieniłam ją w śnieg. Cisnęłam nim w chłopaka. Ten zaczął się śmiać i rzucił się na mnie. Ponownie wylądowaliśmy w wodzie.
[…]
Zachowaliśmy się strasznie lekkomyślnie. Dopiero, gdy zaczęło świtać zorientowaliśmy się, że musimy przecież jeszcze niepostrzeżenie dostać się do pałacu. A z mokrymi ubraniami to raczej nie przejdzie. Mimo wszystko-nie żałowałam. To była jedna z naprawdę przyjemnych nocy od dawna. Świetnie się bawiliśmy, miło spędziliśmy czas. Żadne z nas nie poruszało już tematu tego nieszczęsnego pocałunku. Woda chyba skutecznie nas ostudziła.
Uznaliśmy, że i tak już pewnie zauważony nasze zniknięcie. Było już jakoś po siódmej, o ile nie później. Słońce wzeszło już dawno temu. Razem obserwowaliśmy wschód. To było swego rodzaju połączenie. Byliśmy kompletnymi przeciwieństwami. Moim opiekunem był księżyc, jego słońce; ja panowałam nad wodą, on nad ogniem. A jednak jakoś się dogadywaliśmy. To było nienaturalne. A jednak tak było.
Uznaliśmy w końcu, że pora wracać. Byliśmy już susi. Drogę powrotną odbyliśmy jednak mniej entuzjastycznie. Wiedzieliśmy, że ta sprawa nie pozostanie bez echa. I nie myliliśmy się.
-Gdzie wy do cholery byliście?!-od wejścia przywitał nas wrzask Mai. Od razu rzuciła się na szyję swojemu chłopakowi.-Wiesz, jak się martwiłam?! Nigdy więcej mi tak nie rób! -wykrzyczała i ponownie go przytuliła. Widziałam jednak, jak rzuca mi podejrzliwe i niezbyt przyjazne spojrzenia.
-My tylko…-zaczął nieco zaskoczony i chyba niezbyt zachwycony Zuko.
-Poszliśmy się przejść.-zakończyłam za niego.-Wstaliśmy wcześniej, a nie chcieliśmy was budzić…
Sporo ryzykowałam. W końcu nie wiedziałam, o której zorientowali się, że nas nie ma.  Chyba jednak niezbyt dawno, bo Mai widocznie uznała to za wystarczającą wymówkę.
Usłyszeliśmy znaczące chrząknięcie i odwróciliśmy się. Pojawił się stryj Zuko, Iroh.
-Myślę, że spacer też można zaliczyć do treningu. Dzisiaj możecie sobie odpuścić, bo i tak chyba będę przeprowadzał dodatkowe oceny. Odprowadzę was do pokoi… Mai, możesz powiedzieć pozostałym, że znalazły się nasze zguby? -poprosił dziewczynę. Ta niechętnie zostawiła swojego chłopaka i zniknęła w jednym z korytarzy. Ruszyliśmy w stronę sypialni. Większość drogi minęła nam w milczeniu. Dopiero, gdy dotarliśmy do mojego pokoju, Iroh się odezwał.

-Wyśpijcie się, oboje. I następnym razem, gdy będziecie urządzać sobie tego typu nocne wędrówki to weźcie ubrania na zmianę… -mężczyzna uśmiechnął się i puścił mi oczko. Poczułam się zażenowana, Zuko chyba też. Szybko zamknęłam się w sypialni. Przez drzwi słyszałam jeszcze, jak Zuko zaczyna tłumaczyć się przed stryjem. Byłam zadowolona, że przynajmniej mnie to ominęło. Wzięłam ciepłą kąpiel, przebrałam się w koszulę nocną i z ulgą ułożyłam się w łóżku. Ta noc była wspaniała i praktycznie do tej pory nie odczuwałam zmęczenia. W tym momencie dało jednak ono o sobie znać. Usnęłam i muszę przyznać, że dawno tak dobrze nie spałam.

~ Parę drobiazgów od Autorki ;)
Mam nadzieję, że wpis Wam się spodoba. Jestem niesamowicie podekscytowana, że już go zamieszczam. Chciałam to zrobić wcześniej, bo byłam nim oczarowana.  Nieskromnie przyznam, że to jeden z najlepszych rozdziałów, jakie napisałam i zapewne napiszę w przyszłości. Mam nadzieję, że spodoba się Wam przynajmniej w połowie tak bardzo jak mi ;) Wyniki w ankiecie nie wyszły jasne, więc postanowiłam, że wpisy będą pojawiać się w środy i soboty, czasem rano, a czasem wieczorem. 
Komentarze mile widziane! :)
Pozdrawiam, Wiki.

14 września 2014

Rozdział Pierwszy

„ Drogi Pamiętniku,
nazywam się Katara. Mam szesnaście lat. „

Właściwie to tylko tyle udało mi się napisać. Bezmyślnie zaczęłam stukać piórem w kartkę, przez co pojawiły się na niej małe plamki. Niechętnie zamknęłam niewielki, skórzany notatnik i westchnęłam cicho. Nie, to nie był dobry pomysł. Iroh doradził mi, że jeśli coś mnie dręczy i nie mam komu wyjawić swoich myśli to powinnam przelewać je na papier. Ale ja tak nie potrafiłam. To po prostu nie było dla mnie.
Otworzyłam szufladę biurka i wrzuciłam tam notatnik. Nic z tego nie będzie. Poza tym była już ósma czterdzieści pięć. O dziewiątej mieliśmy stawić się na dziedzińcu.
Od zapanowania pokoju minęło już kilka tygodni i nasze życia zdążyły się unormować. Przynajmniej częściowo. Zostaliśmy wszyscy w Pałacu Władcy Ognia. Zuko chyba i tak nie dałby nam tak szybko uciec. Mówiąc wszyscy mam na myśli siebie, mojego brata, Aanga, Toph, Suki, Jeta, Haru i jeszcze kilka osób, które pomagały nam pokonać Ozaia. Teraz, gdy nasze życie zaczynało wracać do normy, musieliśmy także pogodzić się jakoś z jego nowym trybem.
Kiedyś spędzaliśmy całe dni lecąc na Appie i planując nasze kolejne posunięcia. Teraz to się zmieniło. Iroh, stryj Zuko, przekonał nas byśmy tu zamieszkali, przynajmniej tymczasowo. Postanowił jednak, że pomoc w herbaciarni to nie zajęcie dla osób w naszym wieku. Uznał, że lepiej będzie, jeśli nadal będziemy ćwiczyć. Teraz panuje pokój, ale kto wie, co będzie za kilka lat? Powinniśmy jak najbardziej rozwijać swoje moce. Uznał więc, że będzie urządzał nam treningi. Czasem też zrobi nam jakąś „lekcję teoretyczną”, na przykład poopowiada nam o historii Narodu Ognia i nie tylko. Zagwarantował nam też, że gdy tylko będzie taka okazja odda nas pod opiekę mistrzom Magii Ziemi lub Magii Wody. Nie mogliśmy się nie zgodzić. I tak nie chodziliśmy do szkoły, a każdy musiał się zgodzić, że treningi to dobra sprawa. Dziś miała odbyć się pierwsza lekcja. Nie chciałam się spóźnić.
Gdy tylko wyszłam ze swojej komnaty natknęłam się na Aanga.
-Witaj Kataro. Też już idziesz?-zapytał z szerokim uśmiechem. Zionął entuzjazmem na kilometr.
-Jasne. Chodź, bo się spóźnimy.-odpowiedziałam odwzajemniając jego uśmiech. Razem ruszyliśmy korytarzem. Dosłownie po kilkunastu sekundach natknęliśmy się na Sokkę, Toph i Suki. Na dziedziniec doszliśmy razem. Tam już czekali pozostali uczniowie: Zuko, Mai, Ty Lee, Jet, Żądełko, Strzała i Haru. Iroh widocznie na nas czekał.
-Trochę się trudziłem nad ułożeniem takiego planu, by zajęcia wszystkim odpowiadały. Doszedłem jednak w końcu do wniosku, że najwięcej nauczycie się w trakcie kontrolowanych pojedynków. Przynajmniej na początku chciałbym sobaczyć jak sobie radzicie, w końcu nie każdego z was widziałem w akcji. Gdy już was ocenię zobaczymy, co trzeba u was poprawić. –oznajmił Iroh. Rozejrzał się z uśmiechem, najwyraźniej oczekując owacji... niestety się nie doczekał. Patrzyliśmy na niego wyczekująco.
-No więc tak…-odchrząknął z zakłopotaniem.-Może najpierw dobiorę was w pary? Ile nas jest? Dwa, trzy… Dwanaście! Idealnie. A więc tak…-wyciągnął z kieszeni jakąś pomiętą kartkę. Czy on naprawdę zrobił sobie notatki?!- Suki i Ty Lee. Żądełko i Strzała. Sokka i Jet. Aang i Haru. Toph i Mai. No i… -rozejrzał się.-No tak. Zuko i Katara.
Nieco niepewnie zerknęłam w kierunku młodego Władcy Ognia. Byliśmy przyjaciółmi. Ale… Mimo wszystko był z Narodu Ognia. Chyba nigdy nie będę w stanie do końca mu zaufać.
-Ustawcie się i zaczynajcie. -Iroh nieco podniósł głos tak, by wszyscy go usłyszeli. I co? TO tyle? Żadnych poleceń, żadnych podpowiedzi, żadnych nakazów i zakazów? Mamy po prostu ze sobą walczyć? Na to wyglądało.
Mai niechętnie oderwała się od Zuko i ruszyła na drugi koniec dziedzińca, gdzie już czekała na nią Toph. Iroh starał się sprawiedliwie ustanawiać pary, jednak nie mieliśmy po równo magów i wojowników. Zauważyłam jeszcze, jak Mai na pożegnanie całuje Zuko. Odkąd został Władcą Ognia była o niego zazdrosna jeszcze bardziej niż przedtem. Wiedziałam, że pewnie go kocha, jednak gdyby ktoś ich nie znał to pewnie pomyślałby, że to nie na jego uczuciach jej zależy.
Podeszłam bliżej Zuko i zaczęliśmy trening. Dobrze dogadywaliśmy się w walce-żadne z nas nie chciało uszkodzić drugiego. Ćwiczyliśmy, lecz nie robiliśmy sobie krzywdy. W przeciwieństwie do Sokki i Jeta walczących nieopodal. Robili wszystko, by się dopaść.
Zuko poczekał kilka minut, aż każdy skupi się na walce i dopiero wtedy się do mnie odezwał.
-Gdzie byłaś w nocy?-zapytał niespodziewanie. Tak mnie to zaskoczyło, że na chwilę wypadłam z rytmu, przez co prawie dostałam kulą ognia. On jedynie się uśmiechnął.
-Jak to gdzie…? -odpowiedziałam pytaniem na pytanie.-W swojej sypialni.-dodałam, jakby to było oczywiste.
-Nie było cię tam.-odparł bez wahania. Jego pewność nieco zbiła mnie z tropu.
-Skąd możesz to wiedzieć?-zapytałam już nieco poirytowana. Chłopak wzruszył jedynie ramionami i kontynuował natarcie.
-Widziałem cię.-odpowiedział krótko. Wykorzystałam moment, gdy wyczekiwał na odpowiedź i sama zaczęłam atakować.
-W takim razie co ty robiłeś poza pałacem w nocy?-zaatakowałam go nie tylko za pomogą Magii Wody, lecz także słownie.
-Nie mogłem spać, więc poszedłem się przejść.-odpowiedział, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.-A teraz powiesz mi co ty robiłaś poza łóżkiem w środku nocy czy to jakaś super-wielka tajemnica? -ponowił pytanie, po czym zaśmiał się.
-Zuko! Kataro! Wystarczy, już się napatrzyłem. Usiądźcie proszę i poczekajcie aż skoczę oceniać resztę.-zawołał  do nas Iroh. Akurat w momencie, gdy otwierałam usta, by odpowiedzieć chłopakowi. Od razu przestaliśmy walczyć.
-Chodź.-mruknął jedynie Zuko i ruszył w stronę niewielkiej sadzawki w kącie dziedzińca.  Znajdowała się tam niewielka, kamienna ławka-tuż pod kwitnącą wiśnią.  Urocze miejsce-przemknęło mi przez myśl i uśmiechnęłam się sama do siebie. Ruszyłam za chłopakiem.
Usiedliśmy na ławce. Zuko zaczął obserwować pojedynkujące się pary, ja natomiast skupiłam swoją uwagę na kaczkach pływających na niewielkim stawie.
-Może teraz uda ci się w końcu dokończyć.-mruknął nieco rozbawiony chłopak. –Co tam robiłaś?
Uśmiechnęłam się jedynie i pokiwałam powoli głową.
-Wyszłam popatrzeć na księżyc.-przyznałam nieco nieśmiało. Nadal wpatrywałam się w powierzchnię wody. Czułam, że Zuko odwrócił na mnie swój wzrok.
-Dlaczego?-zadał jedynie jedno, krótkie pytanie. Akurat to, którego tak nie chciałam usłyszeć. Wiedziałam, że nie muszę odpowiadać, chłopak by się nie pogniewał. Ale może właśnie potrzebuję z kimś o tym porozmawiać? Skoro metoda pamiętnika nie pomaga…
-Zbliża się pełnia. Moja mama… Moja mama tak robiła.-odpowiedziałam cicho. Odruchowo uniosłam dłoń i dotknęłam opuszkami palców swojego naszyjnika.-Wtedy czuję, jakby była przy mnie. –dodałam jeszcze ciszej.
Zuko nie odzywał się przez dłuższą chwilę. To mnie zirytowało. Nie byłam jednak zła na niego, tylko na siebie. No i po co ja mu to mówiłam? Co go to w ogóle obchodzi?!
-Ona zawsze jest przy tobie, Kataro.-podniosłam na chłopaka nieco zaskoczony wzrok. Wcześniej tak o tym nie myślałam, ale… Przecież Zuko ma rację. Ona jest przy mnie.
Ostatnie pary skończyły trening. Iroh przywołał nas do siebie.
-Dziękuję, Zuko..-mruknęłam jeszcze prawie niesłyszalnie nim wstaliśmy. Chłopak posłał mi jedynie ciepły uśmiech, po czym dołączyliśmy do pozostałych.
[…]
Reszta dnia minęła mi całkiem przyjemnie. Zajęcia się zakończyły. Iroh oznajmił, że do mnei i Zuko nie ma żadnych uwag poza jedną: powinniśmy bardziej skupić się na walce, mniej na pogawędkach. Wiedzieliśmy jednak, że żartuje.
Po treningu poszliśmy zająć się sobą. Wykorzystałam ten czas na kąpiel, przebranie się i przeczytanie kilku zwojów dotyczących Magii Wody. Po godzinie umówiliśmy się na wyście do herbaciarni Iroh. Chcieliśmy odwdzięczyć mu się za naukę i przy okazji trochę pomóc. Wieczorek zasiedliśmy wszyscy razem przy herbacie i mogliśmy cieszyć się widokiem zachodzącego słońca. To był naprawdę udany dzień…
[…]
…Który jeszcze się nie skończył. Po powrocie położyłam się do łóżka. Nie usnęłam jednak. Co prawda słowa Zuko naprawdę mi pomogły, lecz i tak chciałam wyjść na świeże powietrze i naprawdę poczuć obecność mamy.
Zarzuciłam na siebie ciemną pelerynę, by nikt mnie nie zauważył i wymknęłam się z sypialni. Na korytarzu było ciemno.
-No, już myślałem, że się nie pojawisz.-usłyszałam znajomy głos.
-Zuko? Co ty tutaj robisz?!-zapytałam szeptem. Nie spodziewałam się go tutaj.
-Dalej nie mogę spać, więc pomyślałem, że może pozwolisz mi sobie towarzyszyć. Ale jeśli nie to…
-Nie, zaczekaj. Możesz ze mną iść. Dziękuję.-już po raz kolejny dzisiaj mu dziękowałam. Ale w końcu miałam za co. Tej nocy naprawdę potrzebowałam towarzystwa. Zuko jakby czytał mi w myślach. Razem opuściliśmy pałac.


~ Parę drobiazgów od Autorki ;)
Nazywam się Wiktoria i uwielbiam Avatara. Prosiłabym jednak o szanowanie mojej pracy i niekopiowanie i nieinspirowanie się moimi pracami bez mojej zgody. Nie będę pisać opowiadać w oparciu Avatara: Legend Korry, gdyż po prostu tego nie oglądałam. Nie mogłam zdzierżyć, że Aang i Katara są razem ;) Team Zutara!  Nie wiem, co ile będą pojawiać się nowe opowiadania lub rozdziały.  Wiadomo, szkoła i te sprawy.  Nie wiem też, czy będę trzymać się jednej historii czy będzie to raczej zbiór różnych opowiadań. To jeszcze przemyślę, chociaż sądzę, że co jakiś czas opowiadania „odbiegające od fabuły” będą się ukazywać ;) Opowiadania będę pisać głównie z perspektywy Katary, możliwe jednak, że pojawią się także z perspektywy innych osób. Jeśli będziecie chcieli zobaczyć opowiadanie o konkretnej osobie lub o jakiejś konkretnej sytuacji-piszcie śmiało. Na pewno rozważę wasze propozycje ;)
Mam nadzieję, że rozdział pierwszy Wam się spodobał. Obiecuję, że akcja z czasem się rozkręci. Już mam kilka ciekawych pomysłów… Ale o tym cicho sza!  Pozdrawiam i zachęcam do zaobserwowania bloga.
KOMENTARZE MILE WIDZIANE :)

~ Wiki