-Właściwie to dlaczego
nie ma z nami Toph? -zapytałam, gdy już znaleźliśmy się w mieście. Razem z Suki
szłyśmy nieco szybciej od reszty grupy przeglądając stragany rozstawione na
ulicach. Aang i Sokka próbowali za nami nadążyć, a Zuko i Mai wlekli się gdzieś
z tyłu.
-Nie chciała iść.
Uznała, że woli się wyspać przed nocnym treningiem.-odparła dziewczyna mojego
brata wzruszając ramionami. Z uśmiechem przeglądała się jakimś świecidełkom, co
raz przymierzając inne pierścionki. Moją uwagę przykuł niewielki srebrny
grzebyk. Był podobny do tych z Plemienia Wody. Wyciągnęłam ku niemu rękę i
delikatnie przejechałam opuszkami palców po rączce. Wtedy ktoś mnie zza nią
złapał.
-Powróżyć ci z dłoni,
kochanie…? -usłyszałam skrzeczący głos. Odruchowo wyrwałam dłoń, odsuwając się
o kilka kroków. Nie była to kwestia niechęci, lecz zwyczajny odruch obronny.
Osobą, która złapała mnie za rękę była wątła starowinka, widocznie zaskoczona
moją gwałtowną reakcją. No tak, musiałam ją tym wystraszyć bardziej niż ona
mnie.
-Kataro, wszystko w
porządku? -zapytała zaniepokojona Suki, na którą prawie wpadłam.
-Nie… to znaczy
tak.-odpowiedziałam dziewczynie, po czym zwróciłam się do kobiety-Proszę
wybaczyć moją reakcję. Nieco mnie pani wystraszyła..-zaczęłam się tłumaczyć.
-No tak, to zrozumiałe… -zamruczała
pod nosem kobiecina.
-Chyba jednak
podziękuję. Nie potrzebuję wróżb.-odparłam w końcu na jej pierwotne pytanie.
-Na pewno…? Nie chcesz
poznać swojej przyszłości…? -zapytała mierząc mnie uważnym spojrzeniem. Mimo
mojej słabości do wróżb i przepowiedni miałam zamiar odmówić. Coś jednak mnie
powstrzymało-staruszka miała w oczach coś takiego, co wręcz kazało mi się
zgodzić.
-No dobrze… -mruknęłam
niepewnie.
Przez twarz kobiety
przebiegł cień uśmiechu, po czym złapała mnie za ramię.
-Ale nie tutaj, nie przy
tych wszystkich ludziach… -wyszeptała jak w amoku, bacznie przyglądając się nie
tylko mojej przyjaciółce, lecz także reszcie naszych znajomych, którzy w końcu
nas dogonili i ze zdziwieniem obserwowali tę scenę.-Chodź tam! -wskazała palcem
jakiś niewielki, prawie pusty placyk, po czym ruszyła wręcz ciągnąc mnie za
sobą. Była dość żwawa jak na swój wiek. Zaczynałam mieć wrażenie, że kobieta
zaczyna zachowywać się jak szalona. Wiedziałam, że nie powinnam oddalać się od
grupy, ale w końcu byłam Magiem Wody-co złego mogło się stać?
Kobieta nie zaciągnęła
mnie daleko. Zatrzymała się już przy wyjściu z głównej, targowej ulicy
-Nie bój się, nie jestem
zła… -mruknęła prawie niesłyszalnie. Uwolniła mnie ze swego uścisku, po czym
złapała moją dłoń. Potem w ciągu sekundy zanurzyła dłoń w woreczku, który miała
zawieszony przy boku, po czym obsypała moją dłoń beżowo-złotym pyłem. Miałam wrażenie, że zaraz zacznę się dusić.
Pył był zadziwiająco gęsty i gryzący.
-Nic ci nie będzie.
Dzięki temu będę lepiej widziała szczegóły… -rzuciła staruszka, chyba bardziej
do siebie niż do mnie. Nie widziałam jak może cokolwiek widzieć w tym pyle,
który wciąż unosił się w powietrzu. Zaczęła palcem wskazującym jeździć po
wnętrzu mojej dłoni.
-Wiele w życiu
przeszłaś… Zrobiłaś wiele dobrego… Ale to nie czas na odpoczynek, o nie…
Będziesz szczęśliwa, bardzo szczęśliwa… Kiedyś… Teraz czeka cię wiele
trudności. Musisz je przezwyciężyć, jeśli chcesz, by wszystko nadal
funkcjonowało …-staruszka mówiła coraz szybciej, miałam wrażenie, że zjada
słowa. Umilkła jednak na chwilę.
-Ale co to zna… -urwałam
i zaczęłam krztusić się nową warstwą dymu. Kobieta cisnęła o ziemię swój
proszek. Gdy powietrze nieco się rozrzedziło i można było coś dostrzec przez
grubą warstwę pyłu zobaczyłam, że kobieta zniknęła. Po prostu rozpłynęła się w
powietrzu. Podbiegli do mnie przyjaciele, którzy obserwowali całą sytuację z
ulicy.
-No dobra… Czy tylko ja
uważam, że to było dziwne? -zapytał Aang rozglądając się i widocznie próbując
dostrzec kobietę. Nie mogła przecież wyparować.
-Nie, nie tylko ty… -mruknął
Sokka mierząc mnie pełnym niezadowolenia spojrzeniem. Nie wiedziałam, o co mu
chodzi.-Co ci powiedziała? -zapytał po chwili. Wzrok wszystkich skierował się
na mnie.
-Nic konkretnego…
-mruknęłam pod nosem, otrzepując dłonie z pyłu.
-To znaczy? -zapytał z
naciskiem.
Uniosłam na niego wzrok.
-Że nie jest tak
idealnie, jak mogłoby się nam wydawać.
[…]
Po powrocie do pałacu
szybko zaszyłam się w swoim pokoju. Nie miałam ochoty po raz kolejny opowiadać
o przebiegu rozmowy z tamtą kobietą. Niepotrzebnie w ogóle cokolwiek im
mówiłam. W końcu to nie była groźba… tylko ostrzeżenie. Musiałam
przyznać-trochę mnie to zaniepokoiło. Może i tak kobieta wyglądała na szaloną,
lecz chyba wierzyła w to, co mówi. Nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć. W
końcu nie znała mnie, a wiedziała, że sporo przeszłam… Nie chciałam się jednak
nad tym zastanawiać. Postanowiłam trochę poczytać. Nie wiedziałam, co innego
mogłabym robić sama przez ponad półtorej godziny, które zostało do treningu.
Tam przynajmniej nie będzie czasu na rozmowy.
Pół godziny przed
planowanym treningiem ktoś zapukał do drzwi mojej sypialni. Nie byłam
zadowolona. Co prawda czytać skończyłam
czytać już kilka minut temu, ale podejrzewałam, że ktoś przyszedł po
mnie wcześniej, żeby po raz kolejny przewałkować temat sytuacji sprzed
kilkunastu minut.
Nie zdążyłam jednak
nawet podejść do drzwi, gdy te się otworzyły. Jet bezpardonowo wszedł do środka
i rzucił się na moje łóżku. Rękę miał na temblaku. Z jego ust nie znikał jednak
zadziorny uśmieszek.
-Jet? Co ty tutaj
robisz?!-zapytałam bardziej poirytowana jego zachowaniem niż wizytą.
-Jak to co? Leżę…
-odpowiedział niewinnie, mierząc mnie powłóczystym spojrzeniem. Widząc jednak,
że najwyraźniej nie ugną się pode mną kolana na widok jego domniemanej
wspaniałości zdecydował się przejść do rzeczy.-Przyszedłem zapytać czy ta
kobieta z targu już ci uświadomiła, że jestem ci przeznaczony.-wzruszył nieco
ramionami nawet nie podnosząc się z mojego łóżka.-Nie przejmuj się, nie musisz
opowiadać mi całej tej pokręconej historii. Wiem już wszystko od Suki.
-Bardzo zabawne. Nie
było cię tam. Nie wiesz, jak to wyglądało.-odparłam zdecydowanie i zmierzyłam
go niechętnym spojrzeniem.
-Daj spokój, Kataro.
Chyba się tym nie przejęłaś…? -chłopak wyglądał na naprawdę rozbawionego. Podniósł
się niechętnie i podszedł do mnie.-Przecież wiesz, że nie pozwolę, by coś ci
się stało… -zamruczał z tym swoim irytującym uśmiechem i przejechał palcem po
moim policzku.
-Kataro, przepraszam,
że… -drzwi do mojego pokoju otworzyły się. Odwróciłam się gwałtownie.
O nie, tylko nie w takim
momencie…
-Wiedzę, że
przeszkadzam. –Zuko wyglądał na naprawdę zaskoczonego. Szybko jednak się
otrząsnął. Natychmiast opuścił mój pokój. Czułam, że z trudem powstrzymał się
od trzaśnięcia drzwiami.
-A ten czego tu chciał?
-mruknął wybitnie niezadowolony Jet.-Mógłby się już zająć tą swoją Mai, a nie
wymyśla…
-Muszę iść na
trening.-urwałam szybko, po czym po prostu wyszłam z pokoju, zostawiając tam
Jeta samego. Wiedziałam, że nie dogonię już Zuko, lecz nie miałam też ochoty na
towarzystwo drugiego chłopaka.
-Zaczekaj, pójdę z tobą!
-zawołał, jednak nie spełniłam jego prośby. Udałam, że nie słyszałam i
przyspieszyłam.
~ Kilka słów od Autorki.
No to to by było na tyle. Przynajmniej na razie. Nie mam już nic-to ostatni rozdział, który miałam przygotowany. Nie mam nawet 1 zdania 6 rozdziału. Ehhh... Jestem leniem.
Jest jednak piątek ( a właściwie od godziny i jakiś 50 minut to sobota. [widzicie jednak, że post dodany o ósmej-opanowałam planowanie posta :D] ), więc może uda mi się coś dzisiaj napisać. Mam taką nadzieję. Nie piszę na siłę-chodzi raczej o brak zapału, czasu i siły. To zdecydowanie nie był dobry tydzień. Mam nadzieję, że ten będzie lepszy. Jutro (dzisiaj?) biorę się do pisania następnego rozdziału. mam sporo pomysłów, jednak brak weny do ich realizacji. Trzymajcie kciuki, żeby powróciła mi energia i w środę normalnie pojawił się następny rozdział.
Pozdrawiam was wszystkich <3