Podróż trwała znacznie
dłużej niż przypuszczałam, przebiegała jednak też znacznie spokojniej. Zarówno
ja, jak i Zuko mogliśmy w jej trakcie porządnie wypocząć. Nie rozmawialiśmy za
dużo. Zuko czuwał w dzień, ja w nocy. W międzyczasie odsypialiśmy. Dzięki temu
mieliśmy jednak co najmniej kilka godzin ciszy i spokoju na dobę. Mogliśmy
przemyśleć sobie wiele rzeczy. To naprawdę mi odpowiadało. W pałacu Władcy
Ognia ciągle ktoś się kręcił, nie można było narzekać na brak towarzystwa.
Nawet we własnej sypialni rzadko kiedy mogłam być sama. Gdy to się już jednak
udało to nie na długo. Mimo wszystko cisza między nami nie wydawała mi się ciężka
czy krępująca. Dogadywaliśmy się bez słów.
Lądowaliśmy tylko co dwa
lub trzy dni, gdy kończyły nam się zapasy. Podejrzewaliśmy, że podróż będzie
trwać maksymalnie tydzień... ale w obie strony. W rzeczywistości jednak do
Nimong dotarliśmy po siedmiu dniach.
Zuko nie zdążył jeszcze
nawet zasnąć po tym, jak go zmieniłam, a miasto pojawiło się na horyzoncie.
Pogoda nie była tak zła jak przypuszczaliśmy-chyba w trakcie naszej podróży
zdążyło się tutaj przejaśnić.
-Zuko...? Chyba jesteśmy
na miejscu.-zawołałam do chłopaka, gdy Appa zaczął leniwie krążyć nad miastem.
Chłopak natychmiast zerwał się na nogi i rozejrzał.
-Rzeczywiście, nareszcie
dotarliśmy. Wyląduj gdzieś pod bramą miasta. Appa się nie zmieści, będzie
musiał zostać na zewnątrz. Po wizycie u dowódcy tutejszych jednostek
przyniesiemy mu coś do jedzenia.-zaproponował chłopak. Skinęłam głową i
zaczęliśmy lądować.
-Poczekaj tutaj, Appa.
Niedługo wrócimy.-po lądowaniu poklepałam bizona po głowie i zsunęłam się z
jego karku.
-Idziemy? -zapytałam
Zuko.
-Jasne.-odparł z
westchnieniem i ruszyliśmy w stronę bramy miejskiej.
Była ona otwarta. Teraz
chyba pierwszy raz poczułam, że wojna się skończyła. Zazwyczaj wszystkie miasta
były szczelnie zabarykadowane. Coś mi jednak nie pasowało...
-Dlaczego mają otwarte bramy,
jeśli wieść o zakończeniu wojny do nich nie dotarła? -zapytałam chłopaka
idącego obok.
-Nie wiem...-odparł z
namysłem.-Może po prostu nie przekazali tych wieści ludziom na morzu? Ale to
też bez sensu, skoro pogoda już się uspokoiła...-zaczął zastanawiać się Zuko.
Dotarliśmy do
"dyżurki". Nie była pusta, ale stało się coś, co zaskoczyło nas
jeszcze bardziej. Żołnierz, którzy wpuścił nas do środka był widocznie w
trakcie pakowania. Co więcej, na widok Zuko dosłownie padł na kolana.
-Panie... Czymże zasłużyliśmy
sobie na twoją wizytę? -zapytał z szacunkiem, nie unosząc nawet wzroku. To był
niezły szok dla nas obojga. Wiedzieli o końcu wojny, wiedzieli o zmianie
władcy...
Zuko nakazał mu wstać,
po czym zapytał:
-Co robisz?
-Oh, to... Pakuję się.
Zgodnie z zasadami po wojnie mamy wracać do Narodu Ognia, a więc...
-Wszyscy wracają? -przerwał
mu Zuko.
-Owszem, Panie.
-Oddziały morskie też?
-Oczywiście.
-Nikt nie szykuje się do
ataku? Więc co z tym listem? -chłopak wyglądał już na nieco zirytowanego.
-Ale... Z jakim listem?
Nic stąd nie wysyłano od kilku tygodni... -odpowiedział nieco zaskoczony mężczyzna.
Wymieniliśmy z Zuko porozumiewawcze spojrzenia.
-Gdzie możemy spokojnie
porozmawiać...?-zapytał chłopak z wyraźną rezygnacją w głowie.
-Zostańcie tutaj. Ja i
tak właśnie się wyprowadzałem. Przebyliście długą drogę, odpocznijcie... -zaproponował
były żołnierz.
Zuko skinął jedynie
głową.
-Dziękujemy...-mruknęłam
cicho, gdy mężczyzna opuszczał niewielkie pomieszczenie.
Spojrzałam na Władcę
Ognia. Przysiadł na łóżku.Widziałam, że był nieco zagubiony. Ale nie on jeden.
-Musimy wracać.-oznajmił
stanowczo.-Musimy dowiedzieć się, o co chodzi... Jeśli tam coś się stało to...
-Nie, Zuko. Musimy
odpocząć. Appa też. Zmęczeni im nie pomożemy.-przerwałam mu
zdecydowanie.-Zbierz myśli. Pójdę nakarmić Appę. Naprawdę, powrót teraz nie ma
sensu... Jesteśmy zbyt zmęczeni. Pomyśl o tym...-dodałam już nieco ciszej i
wyszłam z dyżurki. Targ znajdował się
niedaleko. Mimo późnej godziny udało mi się dostać kilka główek kapusty, które
zaniosłam bizonowi.
-Dziś tu zostajemy. Odpocznij,
Appa...-mruknęłam cicho, głaszcząc zwierzaka. Chciałam dać chwilę Zuko, by mógł
pobyć sam. Potrzebował ogarnąć sytuację. Swoją drogą, sama miałam z tym
problem.
W końcu na własne oczy
widzieliśmy ten list. Byliśmy we właściwym mieście... Wniosek był prosty-ktoś
chciał wyciągnąć Zuko z pałacu. Wiedziałam, że chłopak sam do tego dojdzie i
martwiło mnie to. Byłam pewna, że będzie chciał wracać. To jednak byłoby
niedorzeczne. Oboje byliśmy przemęczeni. Długa podróż wykończyła jednak nie tylko
nas, lecz takle dla zwierzaka. Appa nie byłby w stanie teraz odbyć drogi
powrotnej. Musiał odpocząć, przynajmniej kilka godzin.
Wróciłam do dyżurki.
Zuko nadal siedział w tym samym miejscu. Wyglądał jednak nieco spokojniej, o
ile można było to tak nazwać.
-Wszystko w
porządku...?-zapytałam cicho i rzuciłam mu uważne spojrzenie.
-Nie... Ale masz rację.
Musimy odpocząć. Wyjedziemy jutro.-odparł zrezygnowany. Ściągnął koszulę i
położył się.-Mam wszystkiego dość...
-Nie ty jeden...-mruknęłam
ściągając płaszcz, po czym położyłam się na drugim łóżku.
-Trzeba się tym
zająć...-stwierdził niechętnie, po czym ziewnął.
-Racja. Ale to
jutro...-mruknęłam sennie. Przymknęłam oczy i odpłynęłam do słodkiej krainy
snu.
Rano chyba oboje
poczuliśmy się lepiej. Po śniadaniu postanowiliśmy przygotować się do powrotu.
Nakarmiliśmy Appę i wyruszyliśmy w drogę powrotną.
[...]
Tym razem podróż
przebiegała bardzo podobnie. Robiliśmy dłuższe postoje, jednak lecieliśmy
szybciej. Popołudniu, dokładnie dwa
tygodnie po naszym wylocie wróciliśmy do pałacu.
-Katara! -pierwszy
dopadł mnie Jet, potem Sokka i Aang. Musiałam przyznać, że brakowało mi ich.
Kątek oka zauważyłam,
jak Mai rzuca się na siłę Zuko. Ten jednak odsunął ją od siebie i podszedł do
Iroh. Chłopak jednak nie zdążył się nawet odezwać-jego stryj zaczął mówić
pierwszy.
-Dwoje więźniów uciekło.
W tym Azula. -oznajmił na powitanie.
~
Przepraszam, że rozdział tak opóźniony, kochani :c
Wiadomo, pechowa trzynastka ;)
Teraz postaram się jednak, by wszystko było na czas. Mam nadzieję, że Wam się spodoba :3