22 października 2014

Rozdział Dwunasty

Gdy się obudziłam, byłam już sama. I bardzo dobrze. Miałam tylko nadzieję, że przed wyjazdem nie spotkam Jeta. On naprawdę nie był taki zły, jednak metody, jakich używał do osiągnięcia swojego celu były dla mnie godne potępienia. Chyba nikt nie powiedziałby, że chłopak zachowywał się fair-zarówno w stosunku do mnie, Zuko, Mai jak i siebie samego.  W końcu niby co on chciał tym osiągnąć?
Nie zastanawiałam się jednak nad tym dłużej. Wiedziałam, że jest jeszcze wcześnie, ale i tak nie byłam jeszcze gotowa. Szybko spakowałam to, co mogło być mi potrzebne. Nie wiedziałam, ile czasu zajmie nam ogarnięcie sytuacji. Po kilkunastu minutach byłam już praktycznie gotowa. Postanowiłam pójść na śniadanie. Gdy znalazłam się w jadalni Zuko był już w trakcie posiłku.
-Dzień dobry.-rzuciłam na powitanie i usiadłam przy stole, nakładając sobie jedzenie.
-Dzień dobry.-odparł chłopak i uśmiechnął się.-Gotowa do drogi?
-Jasne.-odpowiedziałam natychmiast. Od wczorajszego wieczoru mój humor znacznie się poprawił. Może to po prostu kwestia odrobiny spokoju, bez wszystkich codziennych problemów, który czekał na mnie w trakcie wyjazdu?
-Chyba wszyscy jeszcze śpią. Możemy poczekać aż wstaną, jeśli przed wyjazdem zechcesz się pożegnać...-zaproponował nieco niespodziewanie Zuko. Posłałam mu nieco zaskoczone spojrzenie.
-A ty nie chcesz? -zapytałam bez zastanowienia. Sądziłam, że skoro zeszli się z Mai to przynajmniej z nią zechce się pożegnać.
Chłopak spuścił wzrok.
-No cóż... To nie tak, że nie chcę. Po prostu po tym, jak się zachowałem nie mam odwagi spojrzeć im w twarz. Może jak atmosfera trochę opadnie... Sam też muszę trochę ochłonąć.-wyjaśnił spokojnie.
-Wcale się nie dziwię. W końcu ostatnio sporo się wydarzyło. Ale jeśli wolisz się z nimi teraz nie widzieć to dla mnie żaden problem. Możemy po prostu zostawić im wiadomość.-odpowiedziałam i posłałam mu lekki uśmiech. Dla mnie to nie był żaden problem. I wiedziałam, że dla naszych przyjaciół też nie będzie. Zrozumieją.
-Nie musicie.-aż podskoczyłam na dźwięk głosu Iroh. Niespodziewanie pojawił się w jadalni.
-Co masz na myśli, stryju? -zapytał Zuko.
-Rozmawiałem wczoraj z Aangiem. Podejrzewałem, że zechcecie wyruszyć rano. Prosił tylko, bym wam przekazał, żebyście wzięli Appę. Skoro panują tam sztormy to będzie najlepsze rozwiązanie...
Ani ja, ani Zuko nie protestowaliśmy. W gruncie rzeczy to była racja. Łatwiej jest w powietrzu chronić się przed deszczem niż w wodzie przed falami.
-Mógłbyś ich od nas pożegnać? -poprosiłam po chwili ciszy.
Mężczyzna uśmiechnął się.
-Z miłą chęcią.-zapewnił. -Ale dopiero jak wstanę... Nie wiedziałem, o której konkretnie będziecie próbowali się wymknąć, więc siedziałem tu już od jakiś trzech godzin...-ziewnął i przeciągnął się.-Także idę odsypiać. Powodzenia.-mruknął z uśmiechem, złapał ze stołu ciastko i zniknął za drzwiami.
-A więc już chyba wszystko załatwione? -zwróciłam się do Zuko.
-Na to wygląda.-odparł i westchnął. Napił się i wstał.-Idę po rzeczy. Wziąć też twoje? -zapytał.
-Nie ma potrzeby, też będę już szła.-odpowiedziałam z uśmiechem i również się napiłam. Chłopak wyszedł, a ja przymknęłam na chwilę powieki. Dziwne, że Zuko nie chce pożegnać się z Mai. Albo już to zrobili, wczoraj wieczorem. Moje myśli, chyba z przyzwyczajenia skierowały się na Jeta. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z jednego szczegółu. On nigdy mnie nie pocałował.
To znaczy w policzek, czoło tak, ale nigdy nie pocałował mnie w usta. "Byliśmy ze sobą" już parę tygodni, szantażował mnie, irytował, robił mi na złość.... Ale nigdy nie posunął się za daleko. Nie mogłam nie być mu za to wdzięczna.
W końcu wstałam i ruszyłam do swojego pokoju. Zuko wyszedł już dobrą chwilę temu, a nie chciałam, by musiał zbyt długo na mnie czekać. Gdy weszłam do sypialni, niemalże wpadłam na Jeta.
-A ty co tu robisz? -zapytałam z pretensją. Chyba muszę nauczyć się zamykać drzwi na klucz. Takie niespodziewane wizyty stają się nieznośne.
-Myślałem, że jeszcze śpisz. No i chciałem się pożegnać.-rzucił nieco rozbawiony z tym swoim złośliwym uśmieszkiem. Po chwili zszedł mu on jednak z twarzy.-Możemy porozmawiać?
-Jet, naprawdę nie mam teraz czasu...-odparłam wymijając go i wzięłam torbę, w którą byłam spakowana.
-To nie zajmie długo..-próbował mnie przekonać, jednak zignorowałam go. Naprawdę nie chciałam psuć sobie teraz humoru. -Kataro... To koniec.
No cóż... Tego się nie spodziewałam. Dosłownie mnie zamurowało. Czy Jet właśnie ze mną zerwał? Odwróciłam się powoli. Wolałam nie widzieć jego uśmiechu w oczekiwaniu aż wykrzyknie "Żartowałem!". Wyglądał jednak na całkowicie poważnego.
-To znaczy... Koniec tego bezsensownego szantażu. Przemyślałem sobie pewne rzeczy i doszedłem do wniosku, że nie chcę, by to tak wyglądało. Nawet nie wiesz, jaki byłbym szczęśliwy, gdybyś... no wiesz. Ale chcę dać ci czas. Jeśli dalej będę się tak zachowywał to mnie znienawidzisz, prawda? A nie chciałbym zniszczyć naszej przyjaźni. Bo jesteśmy przyjaciółmi, prawda...?-wyciągnął ku mnie dłoń i uśmiechnął się. Tym razem jednak ten uśmiech ie był już tak irytujący jak jeszcze parę minut temu.
Zignorowałam jego wyciągniętą dłoń i dosłownie rzuciłam mu się na szyję. Zdawał się być nieco zaskoczony, ale chwilę później przytulił mnie.
-No już, już... Spokojnie... Pocieszę cię tylko, że spanie w twoim łóżku przypadło mi do gustu, a Zuko i Mai są znowu razem...-no tak, wrócił stary Jet. Odsunęłam się od niego i uderzyłam go w ramię. Mimo wszystko nie mogłam powstrzymać krótkiego śmiechu.
-Dziękuję.-mruknęłam cicho i posłałam mu lekki uśmiech. Wzruszył on jedynie ramionami.
-Dobra, zbieramy się. Romeo już pewnie czeka. Wezmę twoje rzeczy.-rzucił chłopak i złapał moją torbę. Nie protestowałam. Wyszliśmy razem.
[...]
-A ten co tu robi? -musiałam przyznać, że reakcja Zuko na widok Jeta nie była zbyt przyjazna.
-Odprowadza swoją dziewczynę.-odparł pewnie Jet. Odchrząknęłam znacząco. Wywrócił on jedynie teatralnie oczami i zaśmiał się. -Dobra już, dobra. Nie denerwuj się tak, skarbie. Trzymaj się. I wracaj szybko. Przecież nie chcesz, żebym czuł się samotny...
Gdybym nie wiedziała, że chłopak sobie żartuje to pewnie nieźle bym się wkurzyła. Oberwał on jednak tylko porządnego kuksańca pod żebra, którego skwitował śmiechem.
-Pilnuj się...-rzuciłam na pożegnanie, wsiadając na Appę.
-I kto to mówi?!-zawołał z pretensją i ponownie się zaśmiał.
-Hop hop. -Jet posłał mi buziaczka, a my wzbiliśmy się w powietrze.
-Co jest z nim nie tak...?-zapytał mnie Zuko, gdy znaleźliśmy się na znacznej wysokości.

-Wiesz... Myślę, że jest z nim teraz lepiej niż kiedykolwiek.-odparłam spokojnie i posłałam Władcy Ognia radosny uśmiech.

~
Dzisiaj rozdział znacznie później niż zazwyczaj, jednak to dlatego, że nie miałam za bardzo kiedy go napisać. Mam jednak nadzieję, że Wam się spodoba ;)

4 komentarze:

  1. *U* A już myślałam,że nie napiszesz ;P
    Nie umiem pisać komentarzy,więc powiem tylko: Świetnie,brawo, nara <3

    OdpowiedzUsuń
  2. *rzuca się na szyję Wiki* Wspaniałe, mrrr...
    Się jeszcze pytasz? Znowu pokochałam Jeta ^.^
    Teraz powiem ci jak to sobie wyobrażam. Co będzie dalej. Wiem, że to tak się nie skończy, ale i tak chcę powiedzieć.
    A więc, Zuko i Katara dolatują do statku. Tam zaczyna się bitka, bo dowódca im nie uwierzył. Katara zostaje ranna. Razem gdzieś tam lądują na jakiejś wyspie. Katara dostaje zakażenie. Appa jest słaby. Zuko opiekuje się Katarą - dziewczyna powoli umiera i to widać. Zuko zabiera ją na biegun (tam gdzie była Yue - nie pamiętam, który to), ale nie udało się jej uratować. Umiera, a Zuko wraca z ciałem dziewczyny i dalej to nie wiem XD

    Życzę weny i innych tego typu rzeczy~ XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, co?! XD
      Tak! Zabiję Katarę, a potem stworzę yaoi z Jetem i Zuko *.*

      Usuń
    2. Mrrrr... <3 hahahahahaha XD

      Usuń